czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział 1

Witam;)
Mam zamiar zacząć pisać fanfic OkiKagu.To moje pierwsze takie opowiadanie, więc rewelacji nie będzie. Z góry przepraszam za buenty;D
***


          Dziś był ostatni dzień wakacji, tego dnia pogoda była naprawdę paskudna. Od rana padał deszcz. Na ulicach była pustka, nikt nie myślał, aby wstawiać nos na dwór. Nikt poza drobną, rudowłosą dziewczyną. Stała ona na cmentarzu, przy grobie, trzymając fioletowy parasol w ręku.
 -Wiesz mamo, znów mnie zostawił...- zwróciła się do grobu - Czemu zawsze to robi?
Wiesz mamo, nienawidzę tego miejsc... Naprawdę. Dlatego postanowiłam stąd uciec, przyszłam się pożegnać.- uśmiechnęła się- Wiedziałam, że nie będziesz na mnie zła. Dostałam się nawet do pewnego liceum w Tokio. Jest całkiem na dobrym poziomie, a i mieszkanie też znalazła, całkiem niedaleko szkoły. Zastanawiam się czy jest takie ładne jak na zdjęciach? Nigdy nie byłam w Tokio. Ciekawe jak tam jest? Jeszcze się nie spakowałam, więc muszę już iść. Do zobaczenia!- krzyknęła radośnie dziewczyna i zaczęła biec. Po krótkiej chwili zatrzymała się i zapytała z poważną miną- Nie powiesz mu nic, prawda?
          Po kilku minutach rudowłosa była już w domu, który był całkiem duży. Kiedyś z pewnością wyglądał pięknie, ale teraz było widać, że nikt od kilku dobrych miesięcy się nim nie zajmował. Okna były długi czas nie myte, kurze nie wytarte, a ogród był w opłakanym stanie. Dziewczyna Zostawiła buty przy drzwiach do kuchni i pobiegła do łazienki. Umyła się, nałożyła czerwone qipao i spięła włosy dwiema dużymi, okrągłymi spinkami. Potem poszła do swojego pokoju. W tym miejscu był największy bałagan. Ubrania i opakowania po słodyczach były porozrzucane po całym pomieszczeniu. Na łóżku leżała kupka zdjęć rodzinnych, z których przeważnie dwie osoby były powycinane lub wydrapane cyrklem.  Zaczęła się pakować.Kiedy skończyła, sięgnęła po skarbonkę, którą chwilę później rozbiła o ścianę. Były tam pieniądze, które zbierała przez całe życie. Było ich całkiem sporo. Starczy to jej na kilka miesięcy. Ale co dalej? "Na pewno coś się wymyśli" myślała. Pieniądze schowała do portfela, a portfel do podręcznej czerwono-żółtej torebki. Następnie napisała coś na kartce. Wzięła ją do ręki i ostatni raz przeszła się po domu, przypominając sobie szczęśliwe chwile spędzone z rodziną. Uśmiechnęła się smutno. Oddałaby wszystko, aby te czasy wróciły. Na kuchennym stole położyła kartkę, na której było napisane:
"Do taty
Nie mam zamiaru dłużej mieszkać w tym mieście. Odchodzę, nie martw się o mnie poradzę sobie i nie waż się mnie szukać, rozumiesz? Moje klucze zostawiam pod wycieraczką.
Kagura"
Nałożyła buty i wzięła swój bagaż oraz parasolkę. Zamknęła dom i schowała kluczę pod wycieraczką tak jak napisał. Spojrzała w niebo, nadal padało. Dziewczyna rozłożyła parasolkę i poszła na dworzec.
         Po dwóch może trzech godzinach Kagura była już w Tokio. Pogoda była całkiem ładna. Dziewczynie natychmiast poprawił się humor. Podziwiała miasto, było naprawdę piękne i o wiele większe niż miejscowość,  której pochodziła. Kupiła mapę bo nie miała bladego pojęcia jak ma się dostać do mieszkania, które wynajęła. Popatrzyła na mapę i odnalazła tą ulicę . Było to całkiem niedaleko. Kiedy mijała cukiernię zatrzymała się i patrzyła wzrokiem szczeniaczka na te wszystkie pyszności. Nie może, postanowiła, że musi oszczędzać! Ruszyła więc energicznym krokiem i w tej oto chwili dostała drzwiami w twarz. Wściekła kopnęła je z całej siły, tak że chłopakowi, który ją przypadkiem uderzył upadł tort. Dziewczynie krew leciała z nosa strumieniami, a ona zaczęła wrzeszczeć:
 - TY DEBILU UWAŻAJ JAK WYMACHUJESZ DRZWIAMI!!!
 -Jezuuu, rozwaliłaś mi ciasto, chińska dziewczynko.- odparł ze znudzoną miną, ignorując wrzaski Kagury.
 -A TY MI NOS!!!I tak w ogóle dla ciebie PANI chińska dziewczynka, cholerny gówniarzu!
Chłopak miał tyle lat co ona, a może i więcej, dlatego nazwanie go gówniarzem było nie na miejscu. Był średniego wzrostu. Jego włosy miały jasnobrązowy kolor, a oczy były o kilka odcieni ciemniejsze. Jego twarz wyglądałaby miło gdyby nie ta mina.
 -Dobra, zamknij się już. - podniósł z ziemi zapakowane ciasto- Masz.- wystawił je w jej
stronę -Rozwaliło się trochę, ale smak raczej się nie zmienił.
Kagura wyglądała jakby zaraz rozpłakać się ze szczęścia. Krew nadal jej leciała.
 -Nie będzie ci już potrzebne?
 -Jest w takim stanie,że nic nie zrobię.
 -Dziękuję, dobry z ciebie człowiek!- wyrwała mu go i pobiegła skocznie do domu.
 "Na świecie są jednak mili ludzie" myślała.
           Kilka minut później dziewczyna była w mieszkaniu. Znajdowało się na 6 piętrze, a w budynku nie było windy, więc nieźle się zmęczyła. Buty zostawiła przy drzwiach i zdyszana poszła do salonu, ciągnąc po ziemi swój ekwipunek i niosąc tort pod ręką. Usiadła na kanapie, bagaż i parasolkę  zostawiła koło, a ciasto postawiła na stoliku stojącym na środku pokoju. Zaczęła się rozglądać. "Dupy nie urywa. Na zdjęciach wszystko wygląda lepiej" pomyślała. Faktycznie nie był to apartament, ale za taką cenę nie było co się dziwić. Kagura wstała i poszła do sypialni zostawić walizkę, potem przeszła się po reszcie mieszkania. Było bardzo małe, składało się z dwóch pokoi, kuchni i łazienki.  Rozmyślała nad tym czy to był dobry pomysł, aby uciekać. Nie miała żadnych naczyń nie mówiąc już o pościeli, żelazku i takich tam. Zawsze była lekkomyślna, ale przesadą było, żeby uciekać. Wróciła do salonu, ponownie spoczęła na sofie i popatrzyła na ciasto.
 -Przynajmniej ludzie są tu mili.- powiedziała wesoło i zabrała się łapczywie do jedzenia.                
 -Mili ludzie? -rzekła zimnym tonem patrząc na ciasto- Tacy nie istnieją. Ludzie są źli, okrutni, bezwzględni i podli. BO KIM TRZEBA BYĆ, ABY DODAĆ DO CIASTA TABASCO?! - krzyczała cała czerwona ze łzami w oczach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz