piątek, 6 lutego 2015

Rozdział 6

Szczęśliwa Kagura wałęsa się po ulicach Tokio, czekając, aż nadejdzie 10. O tej godzinie umówiła się na spotkanie z Otae i razem miały wybrać prezent dla Kyuubei, przyjaciółki Shimury, która miała niedługo urodziny. Dziewczyna spojrzała na zegarek, zostało 15 minut do umówionego spotkania. Na chwilę zatrzymała się, aby przejrzeć się w szybie jakiegoś sklepu. Ubrana była czerwono-złote qipao, a jej włosy były spięte dwiema, dużymi spinkami po bokach. Trzymała w ręku swoją fioletową parasolkę. Pośpiesznie ruszyła w umówione miejsce. Kiedy tam dotarła, przyjaciółka już na nią czekała. Miała na sobie białą bluzkę z różową kokardką u góry, szarą, rozkloszowaną spódniczkę, długi sweterek, o barwie pudrowego różu, czarne zakolanówki, beżowe botki. Na ramieniu wisiała jej torba, która idealnie zgrywała się z butami. Włosy miała związane jak zawsze w kitkę. Gdy podeszła do niej bliżej, dostrzegła,  że ma na szyi uroczy wisiorek. Otae wyglądała ładnie, ale zdaniem Kagury ten styl całkowicie do niej nie pasował, lepiej wyglądałaby w czymś poważniejszym.
 - Dzień dobry, Kagura-chan. - Powiedziała z uśmiechem. Zawsze się uśmiechała, nieważne czy była zła czy smutna. - Przepraszam, że tak wcześnie, ale później nie miałabym czasu.
 - Nie szkodzi. - Odpowiedziała wesołym głosem. Bardzo się cieszyła na to wyjdźcie. Odkąd mieszkała w tym mieście, nie była ani razu na zakupach, a bardzo je lubiła tak, jak każda dziewczyna, no może nie każda. - Masz pomysł co jej kupić?
 - Myślałam nad czymś dziewczęcym, może bransoletka byłaby dobrym prezentem? - Mała Yato pomyślała, że Kyuubei wolałaby coś bardziej męskiego, mimo iż jest dziewczyną, gdy ją pierwszy raz zobaczyła na treningu, była pewna, że to chłopak. Jej postawa, głos, zachowanie były tak chłopięce. Rudowłosa nie mogła sobie wyobrazić Kyuubei ze słodką rzeczą. 
 - Z pewnością jej się spodoba. - skłamała.

Ludzie mijający mężczyznę z psem, przyglądali im się.  Jedni się uśmiechali,  drudzy byli lekko przestraszeni,  a jeszcze inni byli poirytowani ich zachowaniem.  Gintoki usiłował przeszkodzić psu w załatwieniu jego sprawy. Srebrnowłosy ciągną smycz wielkiego, białego psa z całej siły,  lecz nie miał szans w tym starciu.
- UUUOOOOO!!! TY DRANIU! MÓWIŁEM, ŻE NIE MOŻESZ TU ŁAZIĆ!!! - Krzyczał ile sił. Był wściekły. - TWOJA WYDZIELINA JEST WIĘKSZA NIŻ MARZENIA NASTOLATKÓW!!! CHOLERA, DLATEGO NIENAWIDZĘ ZABIERAĆ CIĘ NA SPACERY!!! DUPA, A NIE "BĘDĘ SIĘ O NIEGO TROSZCZYĆ"!!! JAK DZIECKO NIE MOŻE SIĘ ZAJĄĆ PSEM, ZWYKLE MATKA TO ROBI!!! CZYLI JESTEM MATKĄ?!!
- Szefie, co ty robisz z Sadomaru? - Mężczyzna usłyszał znajomy głos i spojrzał w bok.

Kagura i Tae bawiły się wyśmienicie podczas kupowania prezentu. Początkowo oglądały tylko biżuterię, lecz później zaczęły się wygłupiać. Przymierzały najdziwniejsze ubrania i dodatki. Narobiły przy tym setki zdjęć. Kiedy Kagura miała na sobie cylinder i wąsy, dostrzegła mężczyznę, którego widziała dzisiaj już kilka razy.
- Otae-chan, nie masz wrażenia... - Nie skończyła,  bo w tym momencie Shimura rzuciła w mężczyznę torebkę z całej siły, miała spojrzenie zabójcy. Trafiła prosto w twarz. Krew trysnęła mu z nosa jak z fontanny, a on upadł do tyłu. Po chwili wstał, uśmiechnął się, zarumienił, spuścił wzrok, ręką drapał się w tył głowy.
- Otae-san co za przypadek, że się tu spotkaliśmy. - Nieudolnie wychodziło mu kłamanie. Zaczął się stresować, pocić i drżeć. Rudowłosa zastanawiała się czy to przez obecność Otae czy przez to, że ją oszukuje. Brązowowłosa chwyciła torebkę i zaczęła go okładać. Yato przyglądała się trochę zażenowana. Po kilku minutach Tae przerwała tą czynność i z niewinną miną powiedziała - Kondo-san, to ty? Myślałam, że jakiś goryl nas śledzi. - i uśmiechnęła się.

- Szefie wiesz, że musisz sprzątać te gówno sprzed mojego domu? - Zapytał brązowowłosy chłopak,  o ładnej twarzy. Siedział on wraz z mężczyzną na werandzie. Dom był piękny, z wielkim ogrodem, który był jeszcze ładniejszy. Po trawie biegał  wielki, biały pies. Ganiał on płatki kwiatów, które niósł lekki podmuch wiatru.
- Oj, Shoichiro-kun no, ale ja nie jestem jego właścicielem. 
- Jestem Sougo, szefie nie wiesz, że jak matka zajmuje się zwierzakiem dziecka, to sprząta jego brudne sprawy. - Sadaharu w tej chwili narobił także na trawnik. - Kolejna doszła.
- Sofa-kun, ale... - W tym momencie przyszła śliczna dziewczyna. Była średniego wzrostu, szczupła,  miała krótkie, jasnobrązowe włosy, oczy o barwie karmanyzowego brązu. Wyglądała na zmęczoną. Ubrana była w śliczną, jasnoróżową sukienkę. Trzymała tacę, a na niej stały trzy kubki z zieloną herbatą.
Podała je mężczyzną, mówiąc proszę, oni podziękowali i usiadła koło Sougo.
- Gin-san, nie wiedziałam, że masz psa. - Zaczęła rozmowę miłym, spokojnym głosem.
- Nie jest mój, zajmuję się nim tylko dzisiaj.
- Jest twojej dziewczyny? - Sougo zaśmiał się w duchu, na myśl, że kto kolwiek pomyślał, iż taki typ jak Gin mógłby mieć dziewczynę.
- Nie,  jest to pies mojej sąsiadki,  koleżanki z klasy twojego brata. - Powoli pił herbatę, siorbiąc przy tym.
- So-chan, dobrze się z nią dogadujesz?
- Raczej tak, choć niewiele rozmawiamy. Niedawno się tu przeprowadziła do Tokio. - Powiedział całkiem innym tonem, od razu można było wyczuć, że niezwykle ją szanuje i kocha. Sakata słuchając tego co mówi, odwrócił głowę w drugą stronę i zaczął się śmiać.  Że niby oni raczej dobrze się dogadają, co? Tak, tak wyśmienicie. Chyba jak są w odległość 500 metrów od siebie, choć pewnie i tak próbowaliby rzucać w siebie kamieniami, nawet jakby nie dolatywały (to akurat pewne). Tak, wyłącznie wtedy. - Szefie coś się stało?  - Zapytał chłopak przeszywając mężczyznę lodowatym spojrzeniem, aż Sakatę przeszły dreszcze.
- Zakrztusiłem się herbatą.
- Gin-san, pij powoli. So-chan, a ta twoja koleżanka jest ładna? - Sougo chciał powiedzieć odrażająca, ale się powstrzymał.
- No głowy nie urywa...
- Mitsuba-chan, będziesz mogła ja niedługo zobaczyć. - Oboje poparzyli na mężczyznę zdziwieni. - Kagura-chan przyjdzie odebrać Sadaharu. Znaczy, jeżeli pozwolicie mu tu zostać jeszcze ze dwie godziny.
- Oczy... - Zaczęła Mitsuba, lecz przerwał jej Sougo.
- Nie! Onee-san, nie możemy.  Jesteś uczulona. To był głupi pomysł, aby go przyprowadzić. - Powiedział głosem pełnym troski. Dziewczyna wstała, zebrała puste kubki.
- Nie martw się, nic mi się nie stanie, jeżeli nie będę się z nim bawiła.
- No dobrze.

W kawiarni siedzieli Kagura, Otae i niejaki Kondou-san. Przyglądała się uważnie mężczyźnie. No skąd ona zna tego goryla? Może z zoo? Nie, raczej nie. No ale na pewno gdzieś go widziała!
- To jest Kondou-san, chodzimy razem do klasy. - Powiedziała Tae - Pewnie go kojarzysz, także chodzi na kendo. A to Kagura-chan.
Powiedzieli coś w stylu Miło mi cię poznać. No tak, zna go z kendo! Popatrzyła na niego, on to wygląda staro, na dwadzieścia kilka lat. O, Otae-chan jakie śliczne limo mu nabiał.  Ej no, zaraz czy to nie jest kolega tego głupiego Sadysty? Na pewno tak.
- Kagura-chan, czy ty przypadkiem nie chodzisz do klasy z Sougo?
- Niestety tak...
- Dokucza ci?
- Heh... Raczej ja jemu! - Zaczął dzwonić jej telefon. Rzuciła przepraszam i wyszła, aby go odebrać. To był Gintoki.
- Halo, Gin-chan? Co u Sadaharu? Gdzie mam iść? - Ściągnęła mocno telefon i zrobiła minę WAT.

Dziewczyna stała przed dużym, ładnym domem. Zastanawiała się co ma zrobić. Pewnie będzie tam jego rodzina. Wspominał,  że ma siostrę, pewnie jest to jego miniaturka z kucykami, tak samo wredna i sadystyczna, oj na pewno. Postanowiła tam pójść. Głupi Gin-chan! "Sadaharu jest u Shoichoro Okity, idź po niego zaraz wyślę ci adres."  Nawet ona wie, że ma on na imię Sougo! Jak mógł jej coś takiego zrobić. Stąpała po terenie wroga, była zaopatrzona tylko w parasolkę. Mieli przewagę. Każdy jej krok był przemyślany, mogą być tu pułapki. W końcu zobaczyła werandę, a na niej zobaczyła Sadystę z jakąś śliczną dziewczyną. To chyba jego siostra... Co ma powiedzieć? Cześć?  Dzień dobry? O matko! Na szczęście chłopak zaczął.
- O, Yato-san już jest, cześć! - Powiedział tak dziwnie uprzejmie.
- Yyy? Cześć Saa - zaczęła, lecz kiwnął głową na nie - ooougo-kun. Dzień dobry. - powiedziała do Mitsuby.
- Dzień dobry. Ale jesteś urocza, wyglądasz jak laleczka. - Powiedziała tak przyjacielsko.
- Dziękuję... -  Yato była zmieszana. Nie miała pojęcia co ma zrobić, co powiedzieć. Czemu Sadysta jest taki miły?
- Nazywam się Mitsuba, jestem starszą siostrą So-chan'a.
- Miło mi.
- Onee-san, nie nazywaj mnie tak przy ludziach, to takie kierujące. - Zrobił zawstydzoną minę, trochę na burzoną, ale nadal się uśmiechał. Kto to jest i co zrobił z Sadystą?
- Kagura-chan co dzisiaj robiłaś? - Zagadała brązowowłosa.
- Jaa... Kupowałam prezent z moją przyjaciółką na urodziny dla koleżanki. Przez cały ten czas śledził nas Goryl...
- Haha, pewnie byłaś z Tae-chan? Kondou-san bardzo ją kocha. - Od razu zorientowała się, że ten Goryl to Kondou.
- Raczej prześladuje. Znasz Otae-chan?
- Tak chodziłyśmy do jednej klasy w gimnazjum. 
Rozmawiały koło godziny. Chłopak modlił się, aby nic nie odwaliła. Nagle brązowowłosa mocno zbadała i zaczęła kaszleć.
- Onee-san?
- Nic mi nie jest, muszę iść odpocząć... - Uśmiechnęła się smutno. - So-chan odprowadź Kagure-chan do domu, zaraz zrobi się ciemno.
- Nie trzeba mam Sadaharu. - Bardzo nie chciała, aby ją odprowadził.
- No właśnie ma psa. Co się może jej stać?  Powinienem zostać z tobą.
- So-chan... - Zrobiła srogą minę, lecz nie skończyła tylko szybko weszła do domu.
- Oj Chinko, sprzątnij te gówna. A ja sprawdzę co z siostrą. O i jeszcze jedno jest przed domem.

Szli w ciszy, dziewczyna prowadziła Sadaharu na smyczy. Kagura spojrzała na Okite, miał tą znudzoną minę, z którą go zazwyczaj widzi. Jakby miał dwie twarze, jedną miłą, grzeczną dla rodziny, drugą okrutną i sadystyczną dla reszty świata.
- Co? - rzucił, unosząc brew do góry.
- Zastanawiam się jak to jest możliwe, że ty i Mitsubą-san macie te same geny? Może jesteś adoptowany?
-Tak, właśnie, zgadłaś! Wygrałaś życie! - Było to przesiąknięte sarkazmem.
Zapadła cisza.
- Oj Sadysto?
- No?
- Czemu tak dziwnie się zachowywałeś przy siostrze?
- Jezuuu. Chciałabyś wszystko wiedzieć, co? - Uśmiechnął się kpiąco.
- Jak nie chcesz to nie mów. - Powiedziała cicho, nie patrząc na niego.
- Moi rodzice zginęli w wypadku, jak byłem mały, moi bogaci dziadkowie nas utrzymują, lecz moja siostra mnie wychowała. Ma ona bardzo słabe zdrowie i postanowiłem jej nie martwić.
- Ja... - Nie wiedziała co powiedzieć, zrobiło jej się smutno.
- Głupio ci?
- Trochę... - Chłopak uśmiechnął się, to nie był sadystyczny uśmiech, jak zazwyczaj, ani sztucznie miły, był to najzwyczajniejszy uśmiech. Tak rzadko u niego widziany.
- Chinko, czemu się tu przeprowadziłaś?
- Ha! Nie musisz wiedzieć! - Spojrzała na niego z wyższością.
- Oj... - Zaczął wkurzony chłopak. Chciał jej wspomnieć to, że on opowiedział jej swoją historię,  lecz mu przerwała.
- No to... Trzy lata temu umarła moja mama. - Zaskoczyło to Sougo,. - Mój starszy brat strasznie kłócił się z tatą, raz go uderzył, tata był strasznie zły. Pewnie oddałby mu gdyby nie ja. I wtedy Kamui wyszedł i nie wrócił. Jest u naszego kuzyna. Od tego czasu tata zaczął, o wiele więcej pracować,  nie bywał praktycznie w domu. Byłam sama cały czas... Postanowiłam uciec. Zbierałam długo pieniądze. Ostatniego dnia wakacji pożegnałam się z mamą, spakowałam się,  napisałam list do taty i przyjechałam tutaj. Mieszkanie znalazłam wcześniej,  nie jest za piękne, ale mogę mieć zwierzęta i moim sąsiadem jest Gin-chan. - Znowu zapadła niezręczna cisza. - Żartowałam! - Dodała po chwili. Od razu można było się spostrzec, że to prawda. Było już całkiem ciemno. W oczach Kagury lśniły łzy. W końcu przerwała ciszę.
- Nabrałeś się, co? - Spojrzała na niego. Nie parzył na nią, miał wzrok wbity w ziemię. Nagle chłopak zatrzymał się, Kagura również. Już chciała się zapytać co się stało, gdy złapał ją za rękę, przyciągną do siebie i przytulił. Puściła smycz.
- Co ty robisz?! - Zapytała zszokowana, lecz nic nie odpowiedział, tylko przytulił ją mocniej. Początkowo próbowała się wyrwać z uścisku, ale po chwili odpuściła. Rozkoszowała się zapachem jego perfum, były dla niej jak tlen. To naprawdę było dziwne uczucie. Jej największy wróg ją przytula, a jej to się nie nie podoba. Wręcz przeciwnie, jest to przyjemne. Ma takie szerokie ramiona i umięśnione ciało. Tak dawno nikt jej nie przytulał. Minimalnie uniosła ręce do góry, chciała już opleść go swoimi rękami, jednak coś ją od tego powstrzymywało i opuściła ręce. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Niestety, przerwał tę chwilę krzyk chłopaka, na którego skoczył Sadaharu.
 - Aaaa!!! Ratunku!!! - Był to Yamazaki. Okita momentalnie ją puścił. Oboje odskoczyli jakby jedno drugie parzyło. Nie mogli spojrzeć na siebie, to było takie żenujące! Dziewczyna chwyciła smycz psa i pospiesznie powędrowała w swoją stronę. Sadaharu posłusznie podążał za nią.
      ***
Ufff, kolejny rozdział za mną pisałam, go po prostu cały dzień! Jak mnie oczy bolą. Wydawało mi się, że napisałam tak dużo, ale gdy to czytam wydaje się takie krótkie!! -,- Postaram się napisać kolejny rozdział przed końcem następnego tygodnia. Mam teraz ferie, więc mam dużo czasu, szkoda tylko, że tak mało chęci. Informujcie o błędach :)
nellyuki