wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 4

            Dzień Kagury zapowiadał się dobrze. Postanowiła nie męczyć Gintokiego od rana i nie jeść u niego śniadań tylko obiady i kolacje. Była głodna mimo tego, że w nocy pochłonęła (tego nie można nazwać jedzeniem) wielką ilość pokarmu, więc zdecydowała, wstąpić  do sklepu. Droga do szkoły była naprawdę krótka. zajmowała góra 15 min. Jak ona mogła się wczoraj zgubić? Kupiła batona, jogurt i przede wszystkim wodorostożelki. Sprawdziła godzinę, jeszcze zostało dużo czasu do rozpoczęcia lekcji. Zaczęła iść wolnym krokiem.
            Kiedy dotarła do klasy, było zaledwie kilka osób. Ten durny sadysta, zajmował już ławkę w której chciała usiąść. Patrzył się na nią z szyderczym uśmiechem. Nie mogła go  stamtąd wywalić, bo był z dwoma kolegami. Rozejrzała się po klasie, zastanawiając się, gdzie ma usiąść i w tej chwili podszedł do niej czarnowłosy chłopak w okularach.
 -Cześć. Jesteś Kagura-chan, prawda? Mi...-zagadał wesoło
 -Spadaj, nienawidzę facetów w okularach.-przerwała mu chłodno
 -Jesteś naprawdę niemiła, wiesz?!
 -Ta, bardzo się cieszę.
 -Moja siostra twierdziła, że jesteś taka miła i ...
 -Jaka siostra? Chwila... Otae-chan to twoja siostra?-zapytała zdziwiona i trochę przestraszona.
 -No tak.
Myślała, że zostaną z Tae najlepszymi przyjaciółkami! A ona jest taka nie miła dla jej młodszego brata. O cholera, z pewnością zmieni o niej zdanie. Zaraz, to nie tego ćwoka wczoraj zgoniła z miejsca? No tak to przecież był on. Przesrane po całej linii.
 -Przepraszam cię, za wczoraj i za dzisiaj też!-mówiła zestresowana
 -Nie ma sprawy.-odpowiedział uśmiechnięty- Mam na imię Shinpachi.
 -Wiec Shinpachi-kun, którego miejsca nikt wczoraj nie zajął?
 -Zostało tylko ostatnie w środkowym rzędzie.
 -ŻE CO PROSZĘ?!!! JAJA SE ROBISZ?!!!
Co? Miała siedzieć w tak bliskiej odległości od tego kretyna? O nie nie! NIGDY.
 -Shinpachi-kun, a ty gdzie siedzisz?-spytała najmilej jak potrafiła.
 -Przed Okitą.
 -Matko no, jeszcze kurna lepiej.-mruknęła
 -Mówiłaś coś?
 -Nie, skąd.
   I co ona miała zrobić? Musiała się zamienić z kimś na miejsca. No ale z kim? Zapewne nikt nie przepadał za nią przez tą durną bójkę (nie ma to jak oceniać kogoś z kim się nawet nie rozmawiało). Podeszła do jakiegoś chłopaka z pierwszej ławki, a on na jej widok przestraszony zaczął krzyczeć:
 -Oddam ci pieniądze i lunch, tylko mnie nie bij!!-zaczął krzyczeć przerażony.
 -Że co?-wytrzeszczyła na niego oczy-Nie chcę od ciebie pieniędzy, ani... Chociaż lunch możesz dać. Chciałam się ciebie zapytać, czy zamieniłbyś się ze mną na miejsca?
 -Aa... Ale Okita-kun zabronił komukolwiek się zamieniać z tobą na miejsca..
 -Co? Niby czemu?-zapytała zdziwiona
 -Powiedział, że będzie cię męczył aż się nie przeniesiesz do inne szkoły...
  -Głupi gnój... Dopiero zaczęła się szkoła a ty już się go boisz?
  -Chodziłem z nim do gimnazjum nie chcę się narażać...
  -Phii, TCHÓRZ.
  Do klasy przyszedł nauczyciel. Kagura usiadła w tej nieszczęsnej ławce, nie ukrywając zirytowania.
  -O chińska dziewczynka. Co za przypadek, że siedzisz akurat koło mnie, nieprawdaż?- zapytał Sougo ze zbyt miłym uśmiechem.
Dziewczyna spojrzała na niego i uniosła brwi do góry. Chłopak miał bandaż na głowie, Yato pomyślała, że mogła mocniej rzucić krzesłem tak, aby spędził kilka dni w szpitalu. Uśmiechnęła się sztucznie i powiedziała:
 -Och niesamowity, a co stało ci się w główkę?
 -A co stało ci się w rączkę?
  Na nadgarstku Kagury widniał wielki siniak, po wczorajszym uścisku Okity. Po patrzyła na niego spode łba i odwróciła się w stronę tablicy.
        Przez cały dzień Sougo dręczył dziewczynę. Na lekcjach strzelał w nią kawałkami gumki i papierkami. Rzucał w jej stronę wulgarne teksty. Wylał jej na torbę picie, ale i tak ona dostała za to, że wywaliła na niego "podarowane" jedzenie. Gintoki ostrzegł ją, że jeśli będzie jeszcze jedna taka akcja to wyśle ją do dyrektora. Do jakich rzeczy zmusza ją ten cwel? Jak mogła zmarnować tak pożywienie? Tego nie mogła przeżyć. Cały dzień chodziła głodna i wściekła.
          Po ostatniej lekcji spotkała Tae na korytarzu.
 -O cześć Kagura-chan, jak miną ci dzień?
 -Cześć, dobrze,-skłamała- a tobie Otae-chan?
 -Też. Do jakiego klubu się zapisałaś?
  No tak, wiedziała, że o czymś zapomniała. Wcześniej chciała się zapisać do klubu koszykarskiego, ale gdy zobaczyła jego członkinie zrezygnowała. Żadna z nich nie miała mniej niż 1.75m., a ona miała zaledwie 1.55 m.
 -Jeszcze do żadnego. -przyznała smutno- Nie mam kompletnie pomysłu, gdzie mogłabym się nadawać.
 -Ja należę do klubu kendo, może ty też byś chciała?
 -Mogę spróbować. Czemu wybrałaś akurat kendo?
 -Mój ojciec miał dojo, które dobrze prosperowało. Kiedy zachorował zaczęliśmy tracić klientów, a jak umarł dojo całkiem upadło.-mówiła z uśmiechem na twarzy-Ja i Shin-chan postanowiliśmy je wznowić.
 -To smutne...
 -Nie przejmuj się w końcu nam się uda.
          Kagura poszła zapisać się do klubu. Było jej przykro, wiedziała jak się czuje osoba, która straciła rodzica. Humor jej się poprawił, kiedy okazało się że nauczyciel, który prowadził te zajęcia połamał nogę i zastępuje go Sakata. Dziewczyny poszły się przebrać. W szatni Yato poznała Kyuubei, z którą ćwiczyła Otae. Kagura zmartwiła się trochę tym, że nie będzie miała pary, ale pomyślała, że na pewno ktoś się znajdzie. Na szczęście Shinpachi także zapisał się do tego klubu i dziewczyna miała już z kim ćwiczyć. Wszystko układało się po jej myśli. Cieszyła się do puki nie zobaczyła Okite Sougo, stojące z kolegami. No to się nieźle wkopałam pomyślała. Przecież jest tyle klubów, a on musiał wybrać akurat ten co ona. Wspaniale. Może jej nie zobaczyły do końca treningu i  będzie miała spokój? To możliwe, jest tu ze 20 osób. Niestety. Ujrzał ją gdy chciała się schować za Tae. Uśmiechną się sadystycznie. Kiedy Gintoki kazał dobrać im się w pary, Sougo wsadził w dupę drewniany miecz koledze. Ten zaczął zwijać się z bólu.
 -Szefie! Zaki nadział się na mój miecz!
 -Niech ktoś pójdzie z Yamazakim do pielęgniarki.-powiedziała Gin
Okita spojrzał wymownie na Shinpachiego.
 -Ja z nim pójdę!-szybko odparł
 -Nie, Shinpachiiii!- krzyknęła Kagura
 -Kagura ćwiczysz z Soichiro.- rzekł nauczyciel.
 -Jestem Sougo.
 -NOOOO, HERPES MI! HERPES MI NOW!!- wrzasnęła dziewczyna
 -Przecież mówię, Sofa.
 -Sou... Mniejsza z tym.-uśmiechnął się i popatrzyła na Kagurę.
 -HERPES MIIII!- wrzeszczała jeszcze głośniej.
 -Mówi się "help mi', idiotko!- powiedział Okita- Naprawdę jesteś aż tak tępa?!
 -Zamknij się!
 Zaczęli się bić. Wszyscy przyglądali się im z politowaniem i wspólnie uznali ich za szkolnych kretynów. W końcu Sakata rzekł:
 -Ciesz się, że wszyscy jak na razie dobrze się dogadują. Zaczynamy ćwiczyć.
               Cały trening wszyscy ignorowali Sougo i Kagurę. Nic poważnego im się nie stało. Podrapali się, porwali sobie ubrania i takie tam. Było trochę groźnie, gdy Yato ściągnęła z głowy bandaż Okity, skoczyła na niego, zaplątała mu go na szyję i zaczęła go nim dusić, ale ten zrzucił ją i z wielkim hukiem spadła na podłogę. Aktualnie dziewczyna wracała obolała i strasznie zła do domu. Dlaczego ten debil nie może mnie zostawić spokoju? Nie może mnie po prostu ignorować? Ale nie mam zamiaru się poddać. Wygram z tym sadystą.-myślała tylko o tym. Kiedy dotarła do domu położyła się na łóżko ociężale i natychmiast zasnęła.




środa, 22 stycznia 2014

Rozdział 3.


         Kagura smacznie spała, kiedy obudził ją straszliwy huk. Hałas wydobywał się z góry. Otworzyła zaspane oczy i sprawdziła godzinę na komórce. Było 10 po północy. Wściekła zerwała się z łóżka, wzięła parasol, weszła na krzesło i zaczęła nim walić w sufit.
 -Uspokoić się palanty! Ludzie chcą tu spać!-krzyczała
Znowu huknęło. Dziewczyna zeskoczyła z krzesła i pobiegła do mieszkania, z którego wydobywały się głośne dźwięki. Zaczęła uderzać w drzwi.
 -Może się państwo mnie łaskawie przeprosić!
Nikt nie otwierał. Złapała za klamkę, drzwi były otwarte, więc weszła do środka.
 -Dobry wieczór! Czy...
 -Oj, oj gówniaro wiesz, która jest godzina?! Nie nachodzi się ludzi o tej porze!-krzyknął mężczyzna, wychodzący z kuchni z puddingiem. Yato patrzyła się przez chwilę na niego i po chwili wrzasnęła radośnie:
 -Sensei! Jesteśmy sąsiadami!
To był jej wychowawca. Spojrzał się na nią, próbując sobie ją przypomnieć. No tak, to była ta idiotka, która pobiła się z tamtym kretynem. Na pewno będą z nimi same kłopoty.
 -O, to ty, Kagura, czemu zaszczycasz mnie swoją obecnością?
 -Mógłby pan tak nie hałasować ja tu próbuje spać!
 -Wydaje mi się, że ty jesteś jedyną osobą, która tu hałasuje!
 -Tylko to nie ja wydaję dźwięki, jakby skakało tu stado słoni!
 -Po pierwsze słonie nie skaczą...-nie skończył, bo ktoś z sąsiadów zaczął walić w ścianę- Mogłem przewrócić kilka rzeczy, idąc do kuchni. Już będę cicho idź spać.
Dziewczynie zaczęło burczeć w brzuchu, tak głośno, że usłyszał to Gintoki. Kagura patrzyła na budyń, wzrokiem małego szczeniaczka.
 -Może coś byś zjadła?
       Po godzinie w mieszkaniu mężczyzny nie było już nic do jedzenia, oprócz miski ryżu, którą Yato kończyła jeść.
 -Ej, ty, cholerny bachorze jaką pojemność ma twój żołądek?-mówił zdesperowanym głosem-Zrobiłem zakupy na cały tydzień, a ty wyżarłaś to w niecałą godziną. W domu cię nie karmią, cy co? Wiesz jaki jestem głodny? Jak mogłaś zjeść MÓJ pudding? Zapamiętaj nigdy nie dotykaj moich słodyczy!
 -Gin-chan, nie przeżywaj tak, jak chcesz dam ci sukonbu (wodorostożelki).
 -Nie denerwuj mnie. Wiesz Kagura-chan, nie chcę cię wyganiać, ale wypierdalaj.
 -Ha ha, jesteś taki zabawny .^^
 -To nie był żart.
 -Dobrze już dobrze, do zobaczenia. O i przyjdę rano na śniadanie.
 -A co masz zamiar wpierdzielić mi jeszcze meble?
Zignorowała go i pobiegła skocznie w stronę drzwi.
 -O właśnie Gin-chan, co za idiota zostawia na noc otwarte drzwi?
Sakata wypchną ją z mieszkania. Szczęśliwa zbiegła po schodach. Już ma darmową wyżerkę i sporo zaoszczędzi. Weszła do mieszkania.
 -O cholera, zostawiłam otwarte drzwi.
Zaczęła się rozglądać, na szczęście nic nie zginęło. Spojrzała na zegarek było wpół do drugiej. Poszła do łazienki umyć zęby, a potem położyła się spać.

wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 2


       Następnego dnia Kagura obudziła się w wyśmienitym nastroju. Pierwszy raz w życiu cieszyła się z rozpoczęcia roku szkolnego. No ale dziś idzie do liceum i w dodatku nikt jej tu nie zna. Czy może być lepiej? Poszła do łazienki, później wróciła do sypialni, po wodorostożelki (nie miała nic innego do jedzenia). Wychodząc z pokoju, chwyciła torbę i przejrzała się w wielkim lustrze, stojącym koło drzwi. Marynarski mundurek był lekko przyduży, ale wyglądała całkiem ładnie. Postanowiła wcześniej wyjść. Sprawdziła jeszcze tylko na mapie jak dojść do szkoły. Wzięła ze sobą parasol, choć nie zapowiadało się na deszcz, ale nigdy nic nie wiadomo. Zejście po schodach jak zawsze było bardzo męczące, ale nie to popsuło jej humor. Wściekła zrobiła się dopiero wtedy, gdy zauważyła ciasto, które wyrzuciła wczoraj przez okno.
 -No tak, żaden pies nie chciał dotknąć tego gówna.-mówiła sama do siebie- Cholerny sadysta. Niech ja go tylko dopadnę to pożałuje. Zrobić takie świństwo takiej przeuroczej dziewczynie. Ten drań...
Nagle się zatrzymała. Gdzie ona  w ogóle jest? Dookoła były tylko domy jednorodzinne. Jak mogła się zgubić? Przecież szkoła jest tylko kilka ulic dalej. Pogratulowała sobie głupoty. Jednak było trzeba wziąć mapę. Musi się kogoś spytać o drogę. Zaczepiła jakąś kobietę.
 -Dzień dobry, przepraszam czy mogłaby...
 -Nie mam czasu dziecko, śpieszę się.-przerwała jej
 -Ale chciałam się tylko zapytać...
 -Zapytaj kogoś innego.
Kagura próbowała jeszcze z kilkoma osobami, ale reakcje były podobne. W zasięgu jej wzroku nie było żadnego sklepu. Usiadła na chodniku opierając się o jakiś budynek. Sprawdziła godzinę, miała 10 minut. Już chciała się rozpłakać i wtedy usłyszała znajomy głos.
 -O, chińska dziewczynko jak smakowało ciasto?
Ujrzała tego idiotę ze wczoraj. Patrzył się na nią z wyższością i z pogardliwym uśmiechem.
 -Spłoniesz w piekle, pieprzony sadysto.- odpowiedziała chłodno.
Dziewczyna wstała, otrzepała spódniczkę i złapała chłopaka za fraki.
 -Jak mogłeś dać mi ciasto z tabasco, gnoju?!- wrzeszczała ze wściekłą miną.
 -Mama ci nie mówiła, żeby nie brać od nieznajomych słodyczy?- zapytał nadał się szyderczo uśmiechając.
 -Ty...-popatrzyła na jego mundurek-Chodzimy do tej samej szkoły?
 -Ta, najwidoczniej.
Dziewczyna znowu sprawdziła godzinę.
 -Zostało 7 minut, nie możemy się spóźnić! Rusz się!-krzyknęła i zaczęła biec.
Chłopak patrzył na nią z politowaniem.
 -Czemu nie biegniesz?-spytała zdziwiona
 -To w drugą stronę, kretynko.
 -Przecież wiem!-zarumieniła się. Cieszyła się, że spotkała kogoś ze swoje szkoły, nawet jeśli był to ten idiota.
        Ku wielkiej radości dziewczyny, dotarli przed czasem. Gdy wchodzili do szkoły, chłopak popchną Kagurę, aby wejść pierwszy, z taką siłą, że się przewróciła. Wstać pomogła jej jakaś dziewczyna.
 -Nic ci się nie stało?-zapytała przejęta
 -Nie, nic. Dziękuje za pomoc.
 -Nie ma sprawy. Musimy się pośpieszyć, bo jeszcze nie zdążymy. Nazywam się Shimura Tae, a ty?
 -Yato Kagura.
 -Kagura-chan to bardzo śliczne imię.
 -Dziękuje. Tae-san, dopiero zaczynasz uczyć się w liceum?
 -Nie, od dziś zaczynam 3. klasę. Naprawdę wyglądam tak młodo?
Yato spojrzała  na jej biust. "Na szczęście nie tylko ja będę w tej szkole taką dechą" pomyślała.
 -Nie, ależ skąd. Miałam nadzieje, że może ktoś miły będzie chodził ze mną do klasy.-powiedziała ze zbyt miłym uśmiechem.
 -Nie martw się, na pewno będziesz miała pełno miłych osób w klasie. Zaczynasz pierwszy rok, prawda? Mój brat ma tyle lat do co ty, może będziecie w jednej klasie. Jest bardzo miły.
 -Mam nadzieje. Tae-san...
 -Mów mi Otae-chan.
 -Dobrze. Otae-chan, jesteś pierwszą uprzejmą osobą, którą spotkałam w tym mieście.
        Rozmawiały przez całą drogę. Na uroczystość przybyły na styk. Kagura dowiedziała się, że chodzi do klasy 1 b. Jej wychowawca to Sakata Gintoki, który całkowicie wygląda jak przygłup. No cóż, nie ocenia się ludzi po pozorach, tak uczyła ją mama. Później wszyscy musieli udać się do sal. Klasa 1 b znajdowała się na parterze. Dziewczynie nie zajęło dużo czasu, aby ją znaleźć. Przed drzwiami znowu spotkała tego idiotę.
 -Za jakie grzechy? Boże czym ja ci zawiniłem?-mówił z miną męczennika-Czemu mnie karzesz obecnością tej tępej...
 -Ja tu jestem, gnoju!-zaczęła wrzeszczeć wściekła
 -Właśnie dlatego rozpaczam.
 -Powinieneś być wdzięczny, że możesz przebywać w towarzystwie tak czarującej niewiasty.-powiedziała z zuchwałą miną.
 - Moje wymiociny są bardziej czarujące.
Kagura miała zamiar uderzyć chłopaka parasolką, ale się odsuną. Rzucili się na wejście, potrącając przy tym kilka osób. Weszli (jeśli tak to można nazwać) w tym samym czasie. Pomyśleli o tym samym "Ostatnia ławka koło okna". Zaczęli biec w jej stronę. Miejsce było zajęte, więc dziewczyna zrzuciła okularnika, który tam siedział. Usiadła na krześle i mocno się go trzymała.
 -Buahahahaha i co teraz zrobisz, sadysto?!-wydzierała się z satysfakcją w głosie
Brązowowłosy spokoje  podążył w stronę okna i otworzył je. Podszedł do dziewczyny, która wykrzykiwała "I jak smakuje porażka?!", wziął ją  oraz krzesło i wyrzucił przez okno. Przesuną krzesło z ławki obok, usiadł na nim, nałożył słuchawki i zaczął słuchać muzyki jak gdyby nigdy nic. Wszyscy przyglądający się tej scenie z niedowierzaniem, wyglądali teraz przez okno, czy dziewczynie nic się nie stało. Kagura podnosiła się wolno, była cała obolała i do tego miała krwotok z nosa.
 -Hahahahahahaha- zaczęła cię śmiać jak psychopatka. Wszyscy patrzyli na nią ze strachem. Yato wzięła krzesło i rzuciła je przez okno. Trafiła centralnie w swojego szczerze znienawidzonego wroga.
Upadł na podłogę, po chwili wściekły podniósł się. Miał mocno rozcięte czoło. Dziewczyna wchodziła w tym czasie przez okno. Chłopak zaczął iść w jej stronę, klną przy tym jak szewc i w tym momencie ktoś złapał go za ucho.
 -Oj, oj czy nie wiesz, że mężczyzna nigdy by nie uderzył kobiety?-powiedział nauczyciel
 -Auł, szefie czy to coś wygląda jak kobieta? I to ona zaczęła.
 -To coś?!- krzyknęła wkurzona dziewczyna.
 -Może i ma plecy z przod... W każdym razie nie obchodzi mnie o co poszło i czyja to wina. Dzisiaj jest pierwszy dzień szkoły, więc wam odpuszczę. Idźcie teraz do pielęgniarki. O i jak się nazywacie?
 -Yato Kagura, miło mi was wszystkich poznać-uśmiechnęła się.
Wszyscy dookoła patrzyli na nią z miną niczym mem oh god why. Mieć taką idiotkę w klasie, to źle się skończy. Wszyscy oprócz niej znali się z gimnazjum i wiedzieli z kim lepiej nie zaczynać, a ona zadarła z największym sadystą jaki chodził po ziemi.
 -Okita Sougo.-rzucił ze znudzoną miną, chłopak, któremu coraz mocniej leciała krew.
 -Idźcie już, bo się wykrwawicie. Nie pozabijajcie się po drodze, gnojki.
Wyszli bez słowa.
 -Ty idioto jak mogłeś mnie wyrzucić?!
 -Nie wiesz co się robi ze śmieciami?
Sougo dostał z pięści w brzuch. Zaczął się zwijać z bólu.
 -Ty kurwo...
 -CO POWIEDZIAŁEŚ?!!!
Chciała jeszcze raz walnąć chłopaka, ale złapał ją tym razem bardzo mocno za nadgarstek.
 -Aaaaaa! Puść mnie!!!
Z jakiejś sali wyszedł łysiejący nauczyciel.
 -Co tu się dzieje?!
 -Szukamy pielęgniarki.-odpowiedział chłopak
 -Pokaże wam drogę.
 -Dziękujemy.
          Chwilę później byli na miejscu.
 -Więc co wam się stało? - spytała pielęgniarka
 -Wyrzucił mnie przez okno.
 -Rzuciła we mnie krzesłem.
Popatrzyła na nich jak na idiotów.
 - Boże co się dzieje z młodzieżą. Mam na imię Tsukuyo. A wy?
 -Sougo.
 -Kagura.
 -Nie no, rozmowa z wami naprawdę się klei.
 -Miło.
 -Fajnie.
 -No dobra, Kagura-chan najpierw zajmę się twoim nosem. Sougo poczekasz chwilę.
 -Ta.
Chwilę zajęło zanim przestała krwawić.
 -Na szczęście nie masz złamanego nosa. Powinnaś się cieszyć. Upadek z wysokości półtora metra musi boleć. Powinnaś iść teraz do szpitala, sprawdzić czy nie masz trzęsienia mózgu. Wezwę rodziców.
 -Nie trzeba! Poradzę sobie.-uśmiechnęła się przestraszona.
 -Jak uważasz.
 -To do widzenia!
 -Do widzenia
          Wróciła do mieszkania. Wzięła prysznic i rozmyślała o tym co się dzisiaj wydarzyło. Ten dzień z pewnością nie należał do najlepszych w jej życiu. Przecież jakby poszła do szpitala, musiałaby wezwać ojca. O i znowu zapomniała zrobić zakupów, była taka głodna, ale nie chciało jej się nigdzie wychodzić. Kiedy skończyła się myć, poszła do łóżka i natychmiast zasnęła.
***
Uch, drugi rozdział za mną^^. Długo to trwało, ale tak naprawdę pisałam go tylko kilka godzin. Błędów pewnie pełno-,-, sory. Wydaje mi się, że nie wyszło jakoś bardzo masakrycznie.

czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział 1

Witam;)
Mam zamiar zacząć pisać fanfic OkiKagu.To moje pierwsze takie opowiadanie, więc rewelacji nie będzie. Z góry przepraszam za buenty;D
***


          Dziś był ostatni dzień wakacji, tego dnia pogoda była naprawdę paskudna. Od rana padał deszcz. Na ulicach była pustka, nikt nie myślał, aby wstawiać nos na dwór. Nikt poza drobną, rudowłosą dziewczyną. Stała ona na cmentarzu, przy grobie, trzymając fioletowy parasol w ręku.
 -Wiesz mamo, znów mnie zostawił...- zwróciła się do grobu - Czemu zawsze to robi?
Wiesz mamo, nienawidzę tego miejsc... Naprawdę. Dlatego postanowiłam stąd uciec, przyszłam się pożegnać.- uśmiechnęła się- Wiedziałam, że nie będziesz na mnie zła. Dostałam się nawet do pewnego liceum w Tokio. Jest całkiem na dobrym poziomie, a i mieszkanie też znalazła, całkiem niedaleko szkoły. Zastanawiam się czy jest takie ładne jak na zdjęciach? Nigdy nie byłam w Tokio. Ciekawe jak tam jest? Jeszcze się nie spakowałam, więc muszę już iść. Do zobaczenia!- krzyknęła radośnie dziewczyna i zaczęła biec. Po krótkiej chwili zatrzymała się i zapytała z poważną miną- Nie powiesz mu nic, prawda?
          Po kilku minutach rudowłosa była już w domu, który był całkiem duży. Kiedyś z pewnością wyglądał pięknie, ale teraz było widać, że nikt od kilku dobrych miesięcy się nim nie zajmował. Okna były długi czas nie myte, kurze nie wytarte, a ogród był w opłakanym stanie. Dziewczyna Zostawiła buty przy drzwiach do kuchni i pobiegła do łazienki. Umyła się, nałożyła czerwone qipao i spięła włosy dwiema dużymi, okrągłymi spinkami. Potem poszła do swojego pokoju. W tym miejscu był największy bałagan. Ubrania i opakowania po słodyczach były porozrzucane po całym pomieszczeniu. Na łóżku leżała kupka zdjęć rodzinnych, z których przeważnie dwie osoby były powycinane lub wydrapane cyrklem.  Zaczęła się pakować.Kiedy skończyła, sięgnęła po skarbonkę, którą chwilę później rozbiła o ścianę. Były tam pieniądze, które zbierała przez całe życie. Było ich całkiem sporo. Starczy to jej na kilka miesięcy. Ale co dalej? "Na pewno coś się wymyśli" myślała. Pieniądze schowała do portfela, a portfel do podręcznej czerwono-żółtej torebki. Następnie napisała coś na kartce. Wzięła ją do ręki i ostatni raz przeszła się po domu, przypominając sobie szczęśliwe chwile spędzone z rodziną. Uśmiechnęła się smutno. Oddałaby wszystko, aby te czasy wróciły. Na kuchennym stole położyła kartkę, na której było napisane:
"Do taty
Nie mam zamiaru dłużej mieszkać w tym mieście. Odchodzę, nie martw się o mnie poradzę sobie i nie waż się mnie szukać, rozumiesz? Moje klucze zostawiam pod wycieraczką.
Kagura"
Nałożyła buty i wzięła swój bagaż oraz parasolkę. Zamknęła dom i schowała kluczę pod wycieraczką tak jak napisał. Spojrzała w niebo, nadal padało. Dziewczyna rozłożyła parasolkę i poszła na dworzec.
         Po dwóch może trzech godzinach Kagura była już w Tokio. Pogoda była całkiem ładna. Dziewczynie natychmiast poprawił się humor. Podziwiała miasto, było naprawdę piękne i o wiele większe niż miejscowość,  której pochodziła. Kupiła mapę bo nie miała bladego pojęcia jak ma się dostać do mieszkania, które wynajęła. Popatrzyła na mapę i odnalazła tą ulicę . Było to całkiem niedaleko. Kiedy mijała cukiernię zatrzymała się i patrzyła wzrokiem szczeniaczka na te wszystkie pyszności. Nie może, postanowiła, że musi oszczędzać! Ruszyła więc energicznym krokiem i w tej oto chwili dostała drzwiami w twarz. Wściekła kopnęła je z całej siły, tak że chłopakowi, który ją przypadkiem uderzył upadł tort. Dziewczynie krew leciała z nosa strumieniami, a ona zaczęła wrzeszczeć:
 - TY DEBILU UWAŻAJ JAK WYMACHUJESZ DRZWIAMI!!!
 -Jezuuu, rozwaliłaś mi ciasto, chińska dziewczynko.- odparł ze znudzoną miną, ignorując wrzaski Kagury.
 -A TY MI NOS!!!I tak w ogóle dla ciebie PANI chińska dziewczynka, cholerny gówniarzu!
Chłopak miał tyle lat co ona, a może i więcej, dlatego nazwanie go gówniarzem było nie na miejscu. Był średniego wzrostu. Jego włosy miały jasnobrązowy kolor, a oczy były o kilka odcieni ciemniejsze. Jego twarz wyglądałaby miło gdyby nie ta mina.
 -Dobra, zamknij się już. - podniósł z ziemi zapakowane ciasto- Masz.- wystawił je w jej
stronę -Rozwaliło się trochę, ale smak raczej się nie zmienił.
Kagura wyglądała jakby zaraz rozpłakać się ze szczęścia. Krew nadal jej leciała.
 -Nie będzie ci już potrzebne?
 -Jest w takim stanie,że nic nie zrobię.
 -Dziękuję, dobry z ciebie człowiek!- wyrwała mu go i pobiegła skocznie do domu.
 "Na świecie są jednak mili ludzie" myślała.
           Kilka minut później dziewczyna była w mieszkaniu. Znajdowało się na 6 piętrze, a w budynku nie było windy, więc nieźle się zmęczyła. Buty zostawiła przy drzwiach i zdyszana poszła do salonu, ciągnąc po ziemi swój ekwipunek i niosąc tort pod ręką. Usiadła na kanapie, bagaż i parasolkę  zostawiła koło, a ciasto postawiła na stoliku stojącym na środku pokoju. Zaczęła się rozglądać. "Dupy nie urywa. Na zdjęciach wszystko wygląda lepiej" pomyślała. Faktycznie nie był to apartament, ale za taką cenę nie było co się dziwić. Kagura wstała i poszła do sypialni zostawić walizkę, potem przeszła się po reszcie mieszkania. Było bardzo małe, składało się z dwóch pokoi, kuchni i łazienki.  Rozmyślała nad tym czy to był dobry pomysł, aby uciekać. Nie miała żadnych naczyń nie mówiąc już o pościeli, żelazku i takich tam. Zawsze była lekkomyślna, ale przesadą było, żeby uciekać. Wróciła do salonu, ponownie spoczęła na sofie i popatrzyła na ciasto.
 -Przynajmniej ludzie są tu mili.- powiedziała wesoło i zabrała się łapczywie do jedzenia.                
 -Mili ludzie? -rzekła zimnym tonem patrząc na ciasto- Tacy nie istnieją. Ludzie są źli, okrutni, bezwzględni i podli. BO KIM TRZEBA BYĆ, ABY DODAĆ DO CIASTA TABASCO?! - krzyczała cała czerwona ze łzami w oczach.