sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 5

            O zachodzie słońca, na huśtawce siedziała samotnie rudowłosa dziewczyna, jedząca sukonbu. Głowę miała opuszczoną, a w jej oczach można było zobaczyć tylko smutek. Słyszała radosne głosy chłopca i jego matki, którzy właśnie opuszczali plac zabaw. Podekscytowane dziecko pytało "Mamo, tata przyjeżdża już jutro, prawda?!". Kobieta odpowiedziała miłym, serdecznym głosem "Tak, tak przyjeżdża jutro, może zrobimy mu przyjęcie powitalne?" Reszty rozmowy już nie słyszała. Rozejrzała się powoli, dookoła była pustka.  Zaczęła się bujać i spojrzała w niebo. Myślała o tym chłopcu. W pewnym sensie widziała w nim siebie. Kiedy była mała, razem z bratem nie mogli się doczekać powrotu ojca. Potrafili siedzieć wpatrzeni w drogę i wyczekiwać go cały dzień. Wtedy ich mama podchodziła do nich i głaskała ich delikatnie po głowach, mówiąc, że tatuś dziś nie wróci bo jest bardzo zajęty pracą. Zawsze gdy to mówiła miała uśmiech na twarzy, ale i łzy w oczach. Uśmiechnęła się smutnie. Zrobiłaby wszystko aby te czasy wróciły, tak bardzo by chciała usłyszeć jej głos. Teraz czuła to okropne, lecz dobrze znane jej uczucie- samotność. Chęć rozmowy z kimś, kimś kto by jej wysłuchał...
           Zrobiło się całkiem ciemno, gdy wracała do domu. Kiedy przechodziła koło rzeki, zobaczyła znajomą postać, był to Okita. Kucał on nad wielkim kartonem. Kagura uśmiechnęła się sadystycznie i ruszyła w jego stronę.
-Oj, Sadysto postanowiłeś wygryźć Madao i zostać nowym władcą kartonów? -zapytała z kpiną
-O to tylko ty Chinko, już myślałem, to ktoś ważny.
W tej chwili Kagura zauważyła wielkiego, białego psa, który siedział w pudle.
-Co robisz tak uroczemu szczeniaczkowi, ty pieprzony sadysto?!- złapawszy go za bluzę, zaczęła wściekle krzyczeć
-Wiesz... Na pewno go nie karmię- patrzył na nią, jak na idiotkę i trzymał w ręku kanapki
Yato lekko się zawstydziła się i puściła go pośpiesznie.
-Pewnie są zatrute...- burknęła pod nosem
Chłopak ją zignorował. Drapał za uchem, białego psa, który w wym czasie wcinał kanapki. Sougo miał przy tym bardzo uroczy uśmiech. Kagura wpatrywała się w niego uważnie, pomyślała o tym, że jest on przystojny, wręcz śliczny. Jego oczy są takie wielkie, nos idealny, a uśmiech... O matko czy on zawsze miał taki ładny uśmiech? Gapiła się na niego tak przez dłuższą chwilę, do kiedy Okita się na nią nie spojrzał i spytał ozięble Co?
-Gówno. Nie wiesz, że kiedy przeszkadza się psu w jedzeniu to może cię ugryźć?- odpowiedziała. Boże, o czym ja myślałam... Muszę się ukarać, ścisły post i chłosta będą odpowiednie. myślała czując odrazę zarówno do niego jak i do siebie.
-A co martwisz się?- spytał z kpiną
-Tak o pieska, może dostać jakiegoś syfa czy coś. Co z nim zrobisz?
-Nie wiem. Moja siostra jest uczulona na psy, więc...
-Ja go wezmę! - przerwała mu z ekscytacją w głosie
-Lepiej dla niego jakby zdechł...
-No weź... Będę o niego dbała- mówiła takim tonem, jakby chciała przekonać rodziców, aby kupili jej iPoda.
-Myślisz, że powierzyłbym ci Sadomaru?
-Serio tak go nazwałeś?
-Coś ci nie pasuje?
-O wiele lepiej brzmi Sadaharu.
W tej chwili zadzwonił telefon Sougo.
                 -Halo Onee-san, zaraz będę,  nie musisz się martwić.-rozmawiał z nią miłym głosem- Kupić coś? No to pa.
Kagura przysłuchiwała się uważnie tej rozmowie. Nawet ktoś taki jak on ma kogoś, kto się o niego martwi.  To frustrujące,kiedy tylko ty jesteś samotny. Wpatrywała się w niego, ten wstał i chciał sobie pójść,  lecz dziewczyna złapała go za rękę.
-Gdzie idziesz? -zapytała, światło zachodzącego słońca padało na jej oczy, które dzięki temu błyszczały się jak tafla jeziora.
-Do domu.
-A co z nim?-wskazała głową na psa, który łapczywie jadł kanapki.
-Jest twój.- gdy to powiedział, rudowłosa go puściła. Zaskoczona patrzyła jak jego sylwetka znika w oddali.
                  -Gin-chan, Gin-chan!- wolała stukając w drzwi jego mieszkania- Jesteś tam?!
-Jestem, nie drzyj się tak!- krzykną zdenerwowany mężczyzna, otwierając drzwi- I powinnaś nazywać mnie "Sensei"!
-Gin-chan czemu nie otwierałeś? Bałam się, że leżysz pijany przy jakichś kubłach.- Sakata uderzył ją w głowę.
-Za kogo ty mnie uważasz?! Oglądałem odcinek "Rerun".
-O niee! Zapomniałam o nim...
-Nie martw się, w soboty o 16 będzie powtórka.
-Dzięki Bogu...- odetchnęła z ulgą- O Gin-chan, patrz mam pieska, wabi się Sadaharu.- wskazała na wielkie, białe psisko, które właśnie załatwiało swoją potrzebę fizjologiczną na wycieraczce sąsiada.
-Kagura-chan, nie uważasz, że pies to zbyt wielka odpowiedzialność? To żywa istota, wymaga miłości i cierpliwości. Może lepsze by było coś mniejszego? Na przykład rybka albo chomik.
-Gin-chan, nie musisz się martwić, będę się o niego troszczyć!- oznajmiła z uśmiechem na twarzy.
-Ta? No jak tak mówisz.-zamkną drzwi, po chwili otworzył je ponownie- Sprzątnij jeszcze to gówno, bo nie chcę, aby gadali, że po pijaku sram na wycieraczki.
***
Ohayo. Od dłuższego czasu mnie tu nie było i bardzo zaniedbałam blog.;/ No cóż... Brak weny chęci, czasu, chęci. No ale mam zamiar nadal kontynuować tą historię^^. Niedługo mam ferię, więc napiszę w ich czasie kilka rozdziałów. Taka już jestem, plany zawsze ambitne, gorzej z ich realizacją... Mam milion pomysłów na dalsze rozdziały, zatem rozdziały powinny dochodzić jakoś raz na tydzień, góra dwa. Zaczęłam jeszcze pisać OC z Gintamy, zapraszam do czytania.
nellyuki