sobota, 6 czerwca 2015

Rozdział 8

Rudowłosa przetarła mozolnie zaspane oczy i spojrzała na budzik. Wpatrywała się w niego dłuższą chwilę, przetwarzając informację. Ponownie ułożyła się wygodnie i zamknęła swoje niebieskie ślepia. Nagle zerwała się z łóżka krzycząc Zaspałam! i ruszała biegiem do łazienki. Gdy biegła, zaczepiła nogą o pasek od torebki i upadła z wielkim hukiem. Słychać było tylko Cholera.

Kagura szła szybkim krokiem do szkoły. Była głodna, zła i obolała. Kiedy się wywróciła, uderzyła twarzą w kant stolika i na jej twarzy, pod prawym okiem, malował się wielki siniak. Na razie to miejsce było bardzo czerwone i straszliwie ją bolało. Do tego nie miała czasu nic zjeść. Cholerny budzik! Czemu nie zadzwonił? Miała czas tylko na to, by wziąć prysznic, i umyć zęby i spiąć włosy. Dotarła do szkoły, zmieniła buty i poszła do klasy. Gdy tylko otworzyła drzwi, zadzwonił dzwonek. Ma się szczęście pomyślała, zapominając o wcześniejszym wypadku. Weszła do środka i ujrzała Okite Sougo, który siedział znudzony w ławce. Lekko się zrumieniła. Jak ma się zachować?  Niepewnie ruszyła w stronę swojej ławki, gdy mijała Sougo ten się na nią spojrzał z kpiącym uśmiechem i rzucił Zostałaś yankee? . Nie skomentowała tego. Zachowuje się normalnie. Może jej się to tylko śniło? Może Sadysta wcale jej nie przytulił? Cieszyło z jednej strony to ją cieszyło, ale czuła się lekko zawiedziona...  O czym ona myśli?! Uderzyła się dłońmi w policzki, żeby się uspokoić. Lecz to była zła decyzja. Miejsce, gdzie był siniak, bardzo ją zabolało, aż chciał wrzasnąć, lecz zdusiła w sobie krzyk. Popatrzyła na Okite. Siedział znudzony, żując gumę i słuchał nauczyciela. Jeżeli on będzie udawał, że nic się nie wydarzyło, to ona również. Postanowiła o tym zapomnieć.

Minęła już druga lekcja, mała Yato umierała z głodu. Nie wzięła pieniędzy, a Shimpachiego nie było w szkole. Głupio jej było prosić kogoś o pożyczenie hajsu lub podarowania jedzenia. Leżała na swojej ławce, myśląc, że to już agonia. Jeszcze tak bardzo wkurzał ją głos Sadysty, który siedział ze swoimi kolegami, których imion nie pamiętała. Z jej brzucha wydobyło się głośne burczenie. Oj Chinko, masz jakiegoś potwora w brzuchu? zapytał  Sougo. Ta nic mu nie od, nie miała sił się z nim kłócić. Usłyszała głośne mlaskanie. Spojrzała z nienawiścią na chłopaka, który jadł batona. Gdyby wzrokiem można było zabić...
- Chcesz gryza? - bezczelnie spytał.
- Wolałabym umrzeć - odpowiedziała przekręcając głowę w drugą stronę.
- To nie. - odrzekł i mlaskał jeszcze głośniej. Cholerny Sadysta!

Rozpoczęła się przerwa śniadaniowa. Kagurze przez cały ten czas burczało tak w brzuchu, że nauczyciel myślał, że grzmi. Nie mogła patrzeć na tych wszystkich jedzących ludzi. Wyszła wściekła z klasy. Krążyła chwilę po terenie szkoły. Zatrzymała się przy oknie i popatrzyła na błękitne niebo. Może pójdzie na dach? Pewnie drzwi są zamknięte, ale co jej szkodzi sprawdzić? Powolnie szła schodami, które tam prowadziły. Drzwi były już w zasięgu jej ręki. Nacisnęła klamkę i się otworzyły. To ją lekko zdziwiło, lecz bardziej się zdziwiła, gdy zobaczyła tam Sougo, siedzącego ze słuchawkami w uszach. Znajdował się naprzeciwko niej, jedząc jedno bento z kilku, które stały koło niego. Nie zobaczył jej, patrzył się w bok na ptaki, które jadły porozrzucany ryż. Dziewczyna postanowiła cicho do niego podejść i go przestraszyć. Stąpała delikatnie i już była naprawdę blisko. Chciała już krzyknąć głośne BUU!!, ale wtedy chłopak spojrzał się na nią jak na idiotkę i zapytał się Co ci?. Wyjął jedną słuchawkę i czekał na odpowiedź. Ta lekko zawstydzona z miną tsundere odpowiedziała Czyli takiego debila jak ty nie da się zaskoczyć?. Wtedy zaburczało jej głośno w brzuchu. Kagura zrobiła się czerwona i wbiła wzrok w ziemię.
- Jak chcesz, to weź jedno -  znudzonym tonem i wskazał głową na pudełka z bento. Yato popatrzyła na niego zszokowana, usiadła obok i ostrożnie wzięła czerwone pudełko w białe kropki.
- Co ty taki miły? Jest tam trucizna czy znowu sos tabasco?
- Mam dzisiaj dzień dobroci dla zwierząt. - odpowiedział złośliwie. Dziewczyna nic nie powiedziała. Była mu tak jakby wdzięczna. Otworzyła pudełko. Były tam śliczny posiłek, a na nim list.
- Oooo, a co to? List miłosny? - spytała z wrednym uśmieszkiem i spojrzała na niego unosząc brwi. Chłopak zadławił się colą, którą właśnie pił. Kaszlając, mówił Zostaw to, lecz ona go nie posłuchała, otworzyła list i zaczęła czytać.- Drogi Oki... kyaa! - nie skończyła. Sougo próbował jej wyrwać list i wtedy oboje się przewrócili. Chłopak leżał na dziewczynie. Podniósł się i oparł na łokciach. Wpatrywał się w jej wielkie, niebieskie oczy i dotkną jej policzka, na którym widniał siniak. Dziewczyna leżała nie ruchomo i tylko lekko syknęła z bólu. On powiedział Miałaś tu... i w tym momencie na dach wszedł szkolny konserwator wrzeszcząc:
- CO WY TU ROBICIE, DO CHOLERY?!!!

Sougo i Kagura stali przed dyrektorką, która się na nich głośno wydzierała.
 - CO WY TAM DO CHOLERY WYPRAWIALIŚCIE?!! MAŁO WAM ZAJĘĆ?!! TO JA JUŻ WAM JAKIEŚ WYMYŚLĘ!!! I SKĄD MIELIŚCIE KLUCZE?!!
 - Ale pani dyrektor... ja nic nie wiem... to on mnie tam zawlekł... siłą...- rudowłosej łzy płynęły po policzkach - ja.. nie chciałam ale on mnie uderzył, ten siniak... no i wtedy... - głośno załgała. Okita stał i patrzył na nią z niedowierzaniem. O czym ona gada? Miała ochotę się roześmiać, ale sytuacja wyglądała zbyt poważnie. Jej gra aktorska wyglądała bardzo realistycznie. Chciał powiedzieć, że to nie prawda, ale stara kobieta nie dała mu dojść do słowa,  tylko się na niego wydzierała. Co ma zrobić? Przez tę kretynkę może mieć duże kłopoty.
 - Oj, starucho po co mnie wezwałaś? - zapytał Gintoki, wchodząc do gabinetu - Kagura-chan, ten siniak, którego sobie rano nabiłaś, pasuje ci teraz do parasolki.
 - Rano? - spytała Otose-san patrząc z niedowierzaniem na Gina.
 - Taa, wywaliła się rano, tak że cały budynek się zatrząsł. - odparł Sakata, dłubiąc w nosie, a potem wycierając palec o włosy rudowłosej. Dziewczyna patrzyła się na niego z wyrzutem. Jak mógł ją tak sprzedać?  Gin-chan! Teraz będzie miała problemy. Nie słuchała już, tylko popatrzyła się na wściekłą dyrektorkę, a potem zetknęła na zadowolonego chłopaka i doszła do wniosku, że to będzie jeden z najgorszych dni w jej życiu.


piątek, 1 maja 2015

Rozdział 7.

Rudowłosa szybkim krokiem zmierzała ku mieszkaniu. Zastanawiała się nad tym co się przed chwilą stało. Dlaczego on to zrobił? Dotarła już do swojego bloku. Nie zwracała uwagi, na to co się dookoła niej dzieje. Przeskakiwała co dwa schodki i nagle się przewróciła. Zdezorientowana podniosła się, wyczuwając coś, a raczej kogoś pod sobą. To był Gintoki. Leżał pijany na schodach. Kagura próbowała go dość brutalnie obudzić, ale jej wysiłki nie przynosiły rezultatów. Zaprowadziła Sadaharu do domu i wróciła do mężczyzny. Jeszcze raz szturchnęła go nogą, mając nadzieje, że to coś da, lecz on tylko wybełkotał coś niewyraźnie i zwymiotował. Dziewczyna nie miała pojęcia jak można doprowadzić się do takiego stanu. Popatrzyła na niego z pogardą, wzięła go pod ramię i niosła do domu.  Był bardzo ciężki, ale jakoś dała radę. Kiedy dotarła do drzwi jego mieszkania, zaczęła szukać u niego kluczy. Miał je w kieszeni od marynarki. Pomyślała, że strasznie łatwo można go okraść. Może to zrobi? Przecież przydadzą się jej pieniądze. Nie, nigdy by tego nie zrobiła, nie tak wychowała ją mama. Otworzyła drzwi, wniosła go do środka położyła w sieniach, dalej nie dała rady go zanieść. Znalazła jakiś koc, przykryła go nim i chciała wyjść. Chwila, co ma zrobić?  Jak ma zamknąć mieszkanie? Zabrać jego klucze? Zastanawiała się nad tym chwilę. Ostatecznie postanowiła napisać wiadomość, że ona je ma i przyjdzie otworzyć go rano. Poszła poszukać jakiejś kartki i długopisu. Zobaczyła karteczki samoprzylepne i ołówek napisała to, co miała napisać, przylepiła na drzwi i wyszła. Przekręciła dwa razy kluczyk w zamku, sprawdziła czy drzwi aby na pewno są zamknięte i mozolnym krokiem udała się do siebie. Zastanawiała się przez chwilę czy nie posprzątać prezentu, który zostawił po sobie Gin. Postanowiła to zrobić, lecz problem był w tym, że nie miała czym tego zmyć. Można było to zauważyć po jej mieszkaniu. Wymyśliła, że pójdzie do sąsiadki i pożyczy od niej mopa i wiadro. Przeszła ledwie przez próg i zauważyła, że już ktoś sprząta wymiociny. Tą osobą była właśnie ta pani, od której Yato chciała pójść. Kobieta w średnim wieku spojrzała srogim spojrzeniem na dziewczynę. Aby nie wyszło tak, że sąsiadka pomyśli, iż Kagura narobiła tego bałaganu, rudowłosa ruszyła na dół, pod pretekstem sprawdzenia czy nie ma żadnej poczty. Gdy mijała kobietę, rzuciła uprzejmie "Dobry wieczór", na które nie uzyskała odpowiedzi. Kiedy jej oczom ukazały się skrzynki, zobaczyła, że  z jej (popsutej) wystaję koperta. Pośpiesznie ją chwyciła, zastanawiając się co w niej może być. Była dość gruba, nie miała żadnego napisu, ani znaczka. Zaintrygowana ją otworzyła i ujrzała tam mnóstwo pieniędzy. Szybko pobiegła do domu, przy tym lekko potrącając kobietę, którą przeprosiła, nie zatrzymując się. Zatrzasnęła drzwi, o które się oparła. Wyjęła powoli pieniądze z koperty, patrząc na nie z niedowierzaniem. Przeliczyła je dwa razy, było tam dokładnie 100000 jenów* i kartka. Było napisane na niej "Będę ci przysyłał pieniądze co miesiąc. Tata". Kagura wpatrywała się w nią przez dłuższy czas, łzy płynęły jej same. Była szczęśliwa, Choć nie chciała, żeby jej szukał. To znaczy, że jeszcze ją kocha, prawda? Otarła łzy, schowała kopertę i poszła wziąć długą kąpiel. W jej czasie przemyślała sobie wszystko. Gdy skończyła się myć, było już po 23, więc postanowiła położyć się od razu. Pies smacznie spał obok jej łóżka. Przeszła koło niego tak, aby go nie obudzić. Wskoczyła pod cieplutką kołdrę i próbowała zasnąć, lecz trapiło ją jedno... Co ma zrobić, kiedy spotka Okite Sougo?

*Trochę ponad 3000 zł
***
Ohayo, kolejny rozdział za mną! Trochę krótki, z lekkim opóźnieniem i nic nie wnosi, ale w końcu jest! Przyszły powinien dojść już niebawem ^^ Informujcie o błędach! ;)
nellyuki

piątek, 6 lutego 2015

Rozdział 6

Szczęśliwa Kagura wałęsa się po ulicach Tokio, czekając, aż nadejdzie 10. O tej godzinie umówiła się na spotkanie z Otae i razem miały wybrać prezent dla Kyuubei, przyjaciółki Shimury, która miała niedługo urodziny. Dziewczyna spojrzała na zegarek, zostało 15 minut do umówionego spotkania. Na chwilę zatrzymała się, aby przejrzeć się w szybie jakiegoś sklepu. Ubrana była czerwono-złote qipao, a jej włosy były spięte dwiema, dużymi spinkami po bokach. Trzymała w ręku swoją fioletową parasolkę. Pośpiesznie ruszyła w umówione miejsce. Kiedy tam dotarła, przyjaciółka już na nią czekała. Miała na sobie białą bluzkę z różową kokardką u góry, szarą, rozkloszowaną spódniczkę, długi sweterek, o barwie pudrowego różu, czarne zakolanówki, beżowe botki. Na ramieniu wisiała jej torba, która idealnie zgrywała się z butami. Włosy miała związane jak zawsze w kitkę. Gdy podeszła do niej bliżej, dostrzegła,  że ma na szyi uroczy wisiorek. Otae wyglądała ładnie, ale zdaniem Kagury ten styl całkowicie do niej nie pasował, lepiej wyglądałaby w czymś poważniejszym.
 - Dzień dobry, Kagura-chan. - Powiedziała z uśmiechem. Zawsze się uśmiechała, nieważne czy była zła czy smutna. - Przepraszam, że tak wcześnie, ale później nie miałabym czasu.
 - Nie szkodzi. - Odpowiedziała wesołym głosem. Bardzo się cieszyła na to wyjdźcie. Odkąd mieszkała w tym mieście, nie była ani razu na zakupach, a bardzo je lubiła tak, jak każda dziewczyna, no może nie każda. - Masz pomysł co jej kupić?
 - Myślałam nad czymś dziewczęcym, może bransoletka byłaby dobrym prezentem? - Mała Yato pomyślała, że Kyuubei wolałaby coś bardziej męskiego, mimo iż jest dziewczyną, gdy ją pierwszy raz zobaczyła na treningu, była pewna, że to chłopak. Jej postawa, głos, zachowanie były tak chłopięce. Rudowłosa nie mogła sobie wyobrazić Kyuubei ze słodką rzeczą. 
 - Z pewnością jej się spodoba. - skłamała.

Ludzie mijający mężczyznę z psem, przyglądali im się.  Jedni się uśmiechali,  drudzy byli lekko przestraszeni,  a jeszcze inni byli poirytowani ich zachowaniem.  Gintoki usiłował przeszkodzić psu w załatwieniu jego sprawy. Srebrnowłosy ciągną smycz wielkiego, białego psa z całej siły,  lecz nie miał szans w tym starciu.
- UUUOOOOO!!! TY DRANIU! MÓWIŁEM, ŻE NIE MOŻESZ TU ŁAZIĆ!!! - Krzyczał ile sił. Był wściekły. - TWOJA WYDZIELINA JEST WIĘKSZA NIŻ MARZENIA NASTOLATKÓW!!! CHOLERA, DLATEGO NIENAWIDZĘ ZABIERAĆ CIĘ NA SPACERY!!! DUPA, A NIE "BĘDĘ SIĘ O NIEGO TROSZCZYĆ"!!! JAK DZIECKO NIE MOŻE SIĘ ZAJĄĆ PSEM, ZWYKLE MATKA TO ROBI!!! CZYLI JESTEM MATKĄ?!!
- Szefie, co ty robisz z Sadomaru? - Mężczyzna usłyszał znajomy głos i spojrzał w bok.

Kagura i Tae bawiły się wyśmienicie podczas kupowania prezentu. Początkowo oglądały tylko biżuterię, lecz później zaczęły się wygłupiać. Przymierzały najdziwniejsze ubrania i dodatki. Narobiły przy tym setki zdjęć. Kiedy Kagura miała na sobie cylinder i wąsy, dostrzegła mężczyznę, którego widziała dzisiaj już kilka razy.
- Otae-chan, nie masz wrażenia... - Nie skończyła,  bo w tym momencie Shimura rzuciła w mężczyznę torebkę z całej siły, miała spojrzenie zabójcy. Trafiła prosto w twarz. Krew trysnęła mu z nosa jak z fontanny, a on upadł do tyłu. Po chwili wstał, uśmiechnął się, zarumienił, spuścił wzrok, ręką drapał się w tył głowy.
- Otae-san co za przypadek, że się tu spotkaliśmy. - Nieudolnie wychodziło mu kłamanie. Zaczął się stresować, pocić i drżeć. Rudowłosa zastanawiała się czy to przez obecność Otae czy przez to, że ją oszukuje. Brązowowłosa chwyciła torebkę i zaczęła go okładać. Yato przyglądała się trochę zażenowana. Po kilku minutach Tae przerwała tą czynność i z niewinną miną powiedziała - Kondo-san, to ty? Myślałam, że jakiś goryl nas śledzi. - i uśmiechnęła się.

- Szefie wiesz, że musisz sprzątać te gówno sprzed mojego domu? - Zapytał brązowowłosy chłopak,  o ładnej twarzy. Siedział on wraz z mężczyzną na werandzie. Dom był piękny, z wielkim ogrodem, który był jeszcze ładniejszy. Po trawie biegał  wielki, biały pies. Ganiał on płatki kwiatów, które niósł lekki podmuch wiatru.
- Oj, Shoichiro-kun no, ale ja nie jestem jego właścicielem. 
- Jestem Sougo, szefie nie wiesz, że jak matka zajmuje się zwierzakiem dziecka, to sprząta jego brudne sprawy. - Sadaharu w tej chwili narobił także na trawnik. - Kolejna doszła.
- Sofa-kun, ale... - W tym momencie przyszła śliczna dziewczyna. Była średniego wzrostu, szczupła,  miała krótkie, jasnobrązowe włosy, oczy o barwie karmanyzowego brązu. Wyglądała na zmęczoną. Ubrana była w śliczną, jasnoróżową sukienkę. Trzymała tacę, a na niej stały trzy kubki z zieloną herbatą.
Podała je mężczyzną, mówiąc proszę, oni podziękowali i usiadła koło Sougo.
- Gin-san, nie wiedziałam, że masz psa. - Zaczęła rozmowę miłym, spokojnym głosem.
- Nie jest mój, zajmuję się nim tylko dzisiaj.
- Jest twojej dziewczyny? - Sougo zaśmiał się w duchu, na myśl, że kto kolwiek pomyślał, iż taki typ jak Gin mógłby mieć dziewczynę.
- Nie,  jest to pies mojej sąsiadki,  koleżanki z klasy twojego brata. - Powoli pił herbatę, siorbiąc przy tym.
- So-chan, dobrze się z nią dogadujesz?
- Raczej tak, choć niewiele rozmawiamy. Niedawno się tu przeprowadziła do Tokio. - Powiedział całkiem innym tonem, od razu można było wyczuć, że niezwykle ją szanuje i kocha. Sakata słuchając tego co mówi, odwrócił głowę w drugą stronę i zaczął się śmiać.  Że niby oni raczej dobrze się dogadają, co? Tak, tak wyśmienicie. Chyba jak są w odległość 500 metrów od siebie, choć pewnie i tak próbowaliby rzucać w siebie kamieniami, nawet jakby nie dolatywały (to akurat pewne). Tak, wyłącznie wtedy. - Szefie coś się stało?  - Zapytał chłopak przeszywając mężczyznę lodowatym spojrzeniem, aż Sakatę przeszły dreszcze.
- Zakrztusiłem się herbatą.
- Gin-san, pij powoli. So-chan, a ta twoja koleżanka jest ładna? - Sougo chciał powiedzieć odrażająca, ale się powstrzymał.
- No głowy nie urywa...
- Mitsuba-chan, będziesz mogła ja niedługo zobaczyć. - Oboje poparzyli na mężczyznę zdziwieni. - Kagura-chan przyjdzie odebrać Sadaharu. Znaczy, jeżeli pozwolicie mu tu zostać jeszcze ze dwie godziny.
- Oczy... - Zaczęła Mitsuba, lecz przerwał jej Sougo.
- Nie! Onee-san, nie możemy.  Jesteś uczulona. To był głupi pomysł, aby go przyprowadzić. - Powiedział głosem pełnym troski. Dziewczyna wstała, zebrała puste kubki.
- Nie martw się, nic mi się nie stanie, jeżeli nie będę się z nim bawiła.
- No dobrze.

W kawiarni siedzieli Kagura, Otae i niejaki Kondou-san. Przyglądała się uważnie mężczyźnie. No skąd ona zna tego goryla? Może z zoo? Nie, raczej nie. No ale na pewno gdzieś go widziała!
- To jest Kondou-san, chodzimy razem do klasy. - Powiedziała Tae - Pewnie go kojarzysz, także chodzi na kendo. A to Kagura-chan.
Powiedzieli coś w stylu Miło mi cię poznać. No tak, zna go z kendo! Popatrzyła na niego, on to wygląda staro, na dwadzieścia kilka lat. O, Otae-chan jakie śliczne limo mu nabiał.  Ej no, zaraz czy to nie jest kolega tego głupiego Sadysty? Na pewno tak.
- Kagura-chan, czy ty przypadkiem nie chodzisz do klasy z Sougo?
- Niestety tak...
- Dokucza ci?
- Heh... Raczej ja jemu! - Zaczął dzwonić jej telefon. Rzuciła przepraszam i wyszła, aby go odebrać. To był Gintoki.
- Halo, Gin-chan? Co u Sadaharu? Gdzie mam iść? - Ściągnęła mocno telefon i zrobiła minę WAT.

Dziewczyna stała przed dużym, ładnym domem. Zastanawiała się co ma zrobić. Pewnie będzie tam jego rodzina. Wspominał,  że ma siostrę, pewnie jest to jego miniaturka z kucykami, tak samo wredna i sadystyczna, oj na pewno. Postanowiła tam pójść. Głupi Gin-chan! "Sadaharu jest u Shoichoro Okity, idź po niego zaraz wyślę ci adres."  Nawet ona wie, że ma on na imię Sougo! Jak mógł jej coś takiego zrobić. Stąpała po terenie wroga, była zaopatrzona tylko w parasolkę. Mieli przewagę. Każdy jej krok był przemyślany, mogą być tu pułapki. W końcu zobaczyła werandę, a na niej zobaczyła Sadystę z jakąś śliczną dziewczyną. To chyba jego siostra... Co ma powiedzieć? Cześć?  Dzień dobry? O matko! Na szczęście chłopak zaczął.
- O, Yato-san już jest, cześć! - Powiedział tak dziwnie uprzejmie.
- Yyy? Cześć Saa - zaczęła, lecz kiwnął głową na nie - ooougo-kun. Dzień dobry. - powiedziała do Mitsuby.
- Dzień dobry. Ale jesteś urocza, wyglądasz jak laleczka. - Powiedziała tak przyjacielsko.
- Dziękuję... -  Yato była zmieszana. Nie miała pojęcia co ma zrobić, co powiedzieć. Czemu Sadysta jest taki miły?
- Nazywam się Mitsuba, jestem starszą siostrą So-chan'a.
- Miło mi.
- Onee-san, nie nazywaj mnie tak przy ludziach, to takie kierujące. - Zrobił zawstydzoną minę, trochę na burzoną, ale nadal się uśmiechał. Kto to jest i co zrobił z Sadystą?
- Kagura-chan co dzisiaj robiłaś? - Zagadała brązowowłosa.
- Jaa... Kupowałam prezent z moją przyjaciółką na urodziny dla koleżanki. Przez cały ten czas śledził nas Goryl...
- Haha, pewnie byłaś z Tae-chan? Kondou-san bardzo ją kocha. - Od razu zorientowała się, że ten Goryl to Kondou.
- Raczej prześladuje. Znasz Otae-chan?
- Tak chodziłyśmy do jednej klasy w gimnazjum. 
Rozmawiały koło godziny. Chłopak modlił się, aby nic nie odwaliła. Nagle brązowowłosa mocno zbadała i zaczęła kaszleć.
- Onee-san?
- Nic mi nie jest, muszę iść odpocząć... - Uśmiechnęła się smutno. - So-chan odprowadź Kagure-chan do domu, zaraz zrobi się ciemno.
- Nie trzeba mam Sadaharu. - Bardzo nie chciała, aby ją odprowadził.
- No właśnie ma psa. Co się może jej stać?  Powinienem zostać z tobą.
- So-chan... - Zrobiła srogą minę, lecz nie skończyła tylko szybko weszła do domu.
- Oj Chinko, sprzątnij te gówna. A ja sprawdzę co z siostrą. O i jeszcze jedno jest przed domem.

Szli w ciszy, dziewczyna prowadziła Sadaharu na smyczy. Kagura spojrzała na Okite, miał tą znudzoną minę, z którą go zazwyczaj widzi. Jakby miał dwie twarze, jedną miłą, grzeczną dla rodziny, drugą okrutną i sadystyczną dla reszty świata.
- Co? - rzucił, unosząc brew do góry.
- Zastanawiam się jak to jest możliwe, że ty i Mitsubą-san macie te same geny? Może jesteś adoptowany?
-Tak, właśnie, zgadłaś! Wygrałaś życie! - Było to przesiąknięte sarkazmem.
Zapadła cisza.
- Oj Sadysto?
- No?
- Czemu tak dziwnie się zachowywałeś przy siostrze?
- Jezuuu. Chciałabyś wszystko wiedzieć, co? - Uśmiechnął się kpiąco.
- Jak nie chcesz to nie mów. - Powiedziała cicho, nie patrząc na niego.
- Moi rodzice zginęli w wypadku, jak byłem mały, moi bogaci dziadkowie nas utrzymują, lecz moja siostra mnie wychowała. Ma ona bardzo słabe zdrowie i postanowiłem jej nie martwić.
- Ja... - Nie wiedziała co powiedzieć, zrobiło jej się smutno.
- Głupio ci?
- Trochę... - Chłopak uśmiechnął się, to nie był sadystyczny uśmiech, jak zazwyczaj, ani sztucznie miły, był to najzwyczajniejszy uśmiech. Tak rzadko u niego widziany.
- Chinko, czemu się tu przeprowadziłaś?
- Ha! Nie musisz wiedzieć! - Spojrzała na niego z wyższością.
- Oj... - Zaczął wkurzony chłopak. Chciał jej wspomnieć to, że on opowiedział jej swoją historię,  lecz mu przerwała.
- No to... Trzy lata temu umarła moja mama. - Zaskoczyło to Sougo,. - Mój starszy brat strasznie kłócił się z tatą, raz go uderzył, tata był strasznie zły. Pewnie oddałby mu gdyby nie ja. I wtedy Kamui wyszedł i nie wrócił. Jest u naszego kuzyna. Od tego czasu tata zaczął, o wiele więcej pracować,  nie bywał praktycznie w domu. Byłam sama cały czas... Postanowiłam uciec. Zbierałam długo pieniądze. Ostatniego dnia wakacji pożegnałam się z mamą, spakowałam się,  napisałam list do taty i przyjechałam tutaj. Mieszkanie znalazłam wcześniej,  nie jest za piękne, ale mogę mieć zwierzęta i moim sąsiadem jest Gin-chan. - Znowu zapadła niezręczna cisza. - Żartowałam! - Dodała po chwili. Od razu można było się spostrzec, że to prawda. Było już całkiem ciemno. W oczach Kagury lśniły łzy. W końcu przerwała ciszę.
- Nabrałeś się, co? - Spojrzała na niego. Nie parzył na nią, miał wzrok wbity w ziemię. Nagle chłopak zatrzymał się, Kagura również. Już chciała się zapytać co się stało, gdy złapał ją za rękę, przyciągną do siebie i przytulił. Puściła smycz.
- Co ty robisz?! - Zapytała zszokowana, lecz nic nie odpowiedział, tylko przytulił ją mocniej. Początkowo próbowała się wyrwać z uścisku, ale po chwili odpuściła. Rozkoszowała się zapachem jego perfum, były dla niej jak tlen. To naprawdę było dziwne uczucie. Jej największy wróg ją przytula, a jej to się nie nie podoba. Wręcz przeciwnie, jest to przyjemne. Ma takie szerokie ramiona i umięśnione ciało. Tak dawno nikt jej nie przytulał. Minimalnie uniosła ręce do góry, chciała już opleść go swoimi rękami, jednak coś ją od tego powstrzymywało i opuściła ręce. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Niestety, przerwał tę chwilę krzyk chłopaka, na którego skoczył Sadaharu.
 - Aaaa!!! Ratunku!!! - Był to Yamazaki. Okita momentalnie ją puścił. Oboje odskoczyli jakby jedno drugie parzyło. Nie mogli spojrzeć na siebie, to było takie żenujące! Dziewczyna chwyciła smycz psa i pospiesznie powędrowała w swoją stronę. Sadaharu posłusznie podążał za nią.
      ***
Ufff, kolejny rozdział za mną pisałam, go po prostu cały dzień! Jak mnie oczy bolą. Wydawało mi się, że napisałam tak dużo, ale gdy to czytam wydaje się takie krótkie!! -,- Postaram się napisać kolejny rozdział przed końcem następnego tygodnia. Mam teraz ferie, więc mam dużo czasu, szkoda tylko, że tak mało chęci. Informujcie o błędach :)
nellyuki
 

sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 5

            O zachodzie słońca, na huśtawce siedziała samotnie rudowłosa dziewczyna, jedząca sukonbu. Głowę miała opuszczoną, a w jej oczach można było zobaczyć tylko smutek. Słyszała radosne głosy chłopca i jego matki, którzy właśnie opuszczali plac zabaw. Podekscytowane dziecko pytało "Mamo, tata przyjeżdża już jutro, prawda?!". Kobieta odpowiedziała miłym, serdecznym głosem "Tak, tak przyjeżdża jutro, może zrobimy mu przyjęcie powitalne?" Reszty rozmowy już nie słyszała. Rozejrzała się powoli, dookoła była pustka.  Zaczęła się bujać i spojrzała w niebo. Myślała o tym chłopcu. W pewnym sensie widziała w nim siebie. Kiedy była mała, razem z bratem nie mogli się doczekać powrotu ojca. Potrafili siedzieć wpatrzeni w drogę i wyczekiwać go cały dzień. Wtedy ich mama podchodziła do nich i głaskała ich delikatnie po głowach, mówiąc, że tatuś dziś nie wróci bo jest bardzo zajęty pracą. Zawsze gdy to mówiła miała uśmiech na twarzy, ale i łzy w oczach. Uśmiechnęła się smutnie. Zrobiłaby wszystko aby te czasy wróciły, tak bardzo by chciała usłyszeć jej głos. Teraz czuła to okropne, lecz dobrze znane jej uczucie- samotność. Chęć rozmowy z kimś, kimś kto by jej wysłuchał...
           Zrobiło się całkiem ciemno, gdy wracała do domu. Kiedy przechodziła koło rzeki, zobaczyła znajomą postać, był to Okita. Kucał on nad wielkim kartonem. Kagura uśmiechnęła się sadystycznie i ruszyła w jego stronę.
-Oj, Sadysto postanowiłeś wygryźć Madao i zostać nowym władcą kartonów? -zapytała z kpiną
-O to tylko ty Chinko, już myślałem, to ktoś ważny.
W tej chwili Kagura zauważyła wielkiego, białego psa, który siedział w pudle.
-Co robisz tak uroczemu szczeniaczkowi, ty pieprzony sadysto?!- złapawszy go za bluzę, zaczęła wściekle krzyczeć
-Wiesz... Na pewno go nie karmię- patrzył na nią, jak na idiotkę i trzymał w ręku kanapki
Yato lekko się zawstydziła się i puściła go pośpiesznie.
-Pewnie są zatrute...- burknęła pod nosem
Chłopak ją zignorował. Drapał za uchem, białego psa, który w wym czasie wcinał kanapki. Sougo miał przy tym bardzo uroczy uśmiech. Kagura wpatrywała się w niego uważnie, pomyślała o tym, że jest on przystojny, wręcz śliczny. Jego oczy są takie wielkie, nos idealny, a uśmiech... O matko czy on zawsze miał taki ładny uśmiech? Gapiła się na niego tak przez dłuższą chwilę, do kiedy Okita się na nią nie spojrzał i spytał ozięble Co?
-Gówno. Nie wiesz, że kiedy przeszkadza się psu w jedzeniu to może cię ugryźć?- odpowiedziała. Boże, o czym ja myślałam... Muszę się ukarać, ścisły post i chłosta będą odpowiednie. myślała czując odrazę zarówno do niego jak i do siebie.
-A co martwisz się?- spytał z kpiną
-Tak o pieska, może dostać jakiegoś syfa czy coś. Co z nim zrobisz?
-Nie wiem. Moja siostra jest uczulona na psy, więc...
-Ja go wezmę! - przerwała mu z ekscytacją w głosie
-Lepiej dla niego jakby zdechł...
-No weź... Będę o niego dbała- mówiła takim tonem, jakby chciała przekonać rodziców, aby kupili jej iPoda.
-Myślisz, że powierzyłbym ci Sadomaru?
-Serio tak go nazwałeś?
-Coś ci nie pasuje?
-O wiele lepiej brzmi Sadaharu.
W tej chwili zadzwonił telefon Sougo.
                 -Halo Onee-san, zaraz będę,  nie musisz się martwić.-rozmawiał z nią miłym głosem- Kupić coś? No to pa.
Kagura przysłuchiwała się uważnie tej rozmowie. Nawet ktoś taki jak on ma kogoś, kto się o niego martwi.  To frustrujące,kiedy tylko ty jesteś samotny. Wpatrywała się w niego, ten wstał i chciał sobie pójść,  lecz dziewczyna złapała go za rękę.
-Gdzie idziesz? -zapytała, światło zachodzącego słońca padało na jej oczy, które dzięki temu błyszczały się jak tafla jeziora.
-Do domu.
-A co z nim?-wskazała głową na psa, który łapczywie jadł kanapki.
-Jest twój.- gdy to powiedział, rudowłosa go puściła. Zaskoczona patrzyła jak jego sylwetka znika w oddali.
                  -Gin-chan, Gin-chan!- wolała stukając w drzwi jego mieszkania- Jesteś tam?!
-Jestem, nie drzyj się tak!- krzykną zdenerwowany mężczyzna, otwierając drzwi- I powinnaś nazywać mnie "Sensei"!
-Gin-chan czemu nie otwierałeś? Bałam się, że leżysz pijany przy jakichś kubłach.- Sakata uderzył ją w głowę.
-Za kogo ty mnie uważasz?! Oglądałem odcinek "Rerun".
-O niee! Zapomniałam o nim...
-Nie martw się, w soboty o 16 będzie powtórka.
-Dzięki Bogu...- odetchnęła z ulgą- O Gin-chan, patrz mam pieska, wabi się Sadaharu.- wskazała na wielkie, białe psisko, które właśnie załatwiało swoją potrzebę fizjologiczną na wycieraczce sąsiada.
-Kagura-chan, nie uważasz, że pies to zbyt wielka odpowiedzialność? To żywa istota, wymaga miłości i cierpliwości. Może lepsze by było coś mniejszego? Na przykład rybka albo chomik.
-Gin-chan, nie musisz się martwić, będę się o niego troszczyć!- oznajmiła z uśmiechem na twarzy.
-Ta? No jak tak mówisz.-zamkną drzwi, po chwili otworzył je ponownie- Sprzątnij jeszcze to gówno, bo nie chcę, aby gadali, że po pijaku sram na wycieraczki.
***
Ohayo. Od dłuższego czasu mnie tu nie było i bardzo zaniedbałam blog.;/ No cóż... Brak weny chęci, czasu, chęci. No ale mam zamiar nadal kontynuować tą historię^^. Niedługo mam ferię, więc napiszę w ich czasie kilka rozdziałów. Taka już jestem, plany zawsze ambitne, gorzej z ich realizacją... Mam milion pomysłów na dalsze rozdziały, zatem rozdziały powinny dochodzić jakoś raz na tydzień, góra dwa. Zaczęłam jeszcze pisać OC z Gintamy, zapraszam do czytania.
nellyuki

wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 4

            Dzień Kagury zapowiadał się dobrze. Postanowiła nie męczyć Gintokiego od rana i nie jeść u niego śniadań tylko obiady i kolacje. Była głodna mimo tego, że w nocy pochłonęła (tego nie można nazwać jedzeniem) wielką ilość pokarmu, więc zdecydowała, wstąpić  do sklepu. Droga do szkoły była naprawdę krótka. zajmowała góra 15 min. Jak ona mogła się wczoraj zgubić? Kupiła batona, jogurt i przede wszystkim wodorostożelki. Sprawdziła godzinę, jeszcze zostało dużo czasu do rozpoczęcia lekcji. Zaczęła iść wolnym krokiem.
            Kiedy dotarła do klasy, było zaledwie kilka osób. Ten durny sadysta, zajmował już ławkę w której chciała usiąść. Patrzył się na nią z szyderczym uśmiechem. Nie mogła go  stamtąd wywalić, bo był z dwoma kolegami. Rozejrzała się po klasie, zastanawiając się, gdzie ma usiąść i w tej chwili podszedł do niej czarnowłosy chłopak w okularach.
 -Cześć. Jesteś Kagura-chan, prawda? Mi...-zagadał wesoło
 -Spadaj, nienawidzę facetów w okularach.-przerwała mu chłodno
 -Jesteś naprawdę niemiła, wiesz?!
 -Ta, bardzo się cieszę.
 -Moja siostra twierdziła, że jesteś taka miła i ...
 -Jaka siostra? Chwila... Otae-chan to twoja siostra?-zapytała zdziwiona i trochę przestraszona.
 -No tak.
Myślała, że zostaną z Tae najlepszymi przyjaciółkami! A ona jest taka nie miła dla jej młodszego brata. O cholera, z pewnością zmieni o niej zdanie. Zaraz, to nie tego ćwoka wczoraj zgoniła z miejsca? No tak to przecież był on. Przesrane po całej linii.
 -Przepraszam cię, za wczoraj i za dzisiaj też!-mówiła zestresowana
 -Nie ma sprawy.-odpowiedział uśmiechnięty- Mam na imię Shinpachi.
 -Wiec Shinpachi-kun, którego miejsca nikt wczoraj nie zajął?
 -Zostało tylko ostatnie w środkowym rzędzie.
 -ŻE CO PROSZĘ?!!! JAJA SE ROBISZ?!!!
Co? Miała siedzieć w tak bliskiej odległości od tego kretyna? O nie nie! NIGDY.
 -Shinpachi-kun, a ty gdzie siedzisz?-spytała najmilej jak potrafiła.
 -Przed Okitą.
 -Matko no, jeszcze kurna lepiej.-mruknęła
 -Mówiłaś coś?
 -Nie, skąd.
   I co ona miała zrobić? Musiała się zamienić z kimś na miejsca. No ale z kim? Zapewne nikt nie przepadał za nią przez tą durną bójkę (nie ma to jak oceniać kogoś z kim się nawet nie rozmawiało). Podeszła do jakiegoś chłopaka z pierwszej ławki, a on na jej widok przestraszony zaczął krzyczeć:
 -Oddam ci pieniądze i lunch, tylko mnie nie bij!!-zaczął krzyczeć przerażony.
 -Że co?-wytrzeszczyła na niego oczy-Nie chcę od ciebie pieniędzy, ani... Chociaż lunch możesz dać. Chciałam się ciebie zapytać, czy zamieniłbyś się ze mną na miejsca?
 -Aa... Ale Okita-kun zabronił komukolwiek się zamieniać z tobą na miejsca..
 -Co? Niby czemu?-zapytała zdziwiona
 -Powiedział, że będzie cię męczył aż się nie przeniesiesz do inne szkoły...
  -Głupi gnój... Dopiero zaczęła się szkoła a ty już się go boisz?
  -Chodziłem z nim do gimnazjum nie chcę się narażać...
  -Phii, TCHÓRZ.
  Do klasy przyszedł nauczyciel. Kagura usiadła w tej nieszczęsnej ławce, nie ukrywając zirytowania.
  -O chińska dziewczynka. Co za przypadek, że siedzisz akurat koło mnie, nieprawdaż?- zapytał Sougo ze zbyt miłym uśmiechem.
Dziewczyna spojrzała na niego i uniosła brwi do góry. Chłopak miał bandaż na głowie, Yato pomyślała, że mogła mocniej rzucić krzesłem tak, aby spędził kilka dni w szpitalu. Uśmiechnęła się sztucznie i powiedziała:
 -Och niesamowity, a co stało ci się w główkę?
 -A co stało ci się w rączkę?
  Na nadgarstku Kagury widniał wielki siniak, po wczorajszym uścisku Okity. Po patrzyła na niego spode łba i odwróciła się w stronę tablicy.
        Przez cały dzień Sougo dręczył dziewczynę. Na lekcjach strzelał w nią kawałkami gumki i papierkami. Rzucał w jej stronę wulgarne teksty. Wylał jej na torbę picie, ale i tak ona dostała za to, że wywaliła na niego "podarowane" jedzenie. Gintoki ostrzegł ją, że jeśli będzie jeszcze jedna taka akcja to wyśle ją do dyrektora. Do jakich rzeczy zmusza ją ten cwel? Jak mogła zmarnować tak pożywienie? Tego nie mogła przeżyć. Cały dzień chodziła głodna i wściekła.
          Po ostatniej lekcji spotkała Tae na korytarzu.
 -O cześć Kagura-chan, jak miną ci dzień?
 -Cześć, dobrze,-skłamała- a tobie Otae-chan?
 -Też. Do jakiego klubu się zapisałaś?
  No tak, wiedziała, że o czymś zapomniała. Wcześniej chciała się zapisać do klubu koszykarskiego, ale gdy zobaczyła jego członkinie zrezygnowała. Żadna z nich nie miała mniej niż 1.75m., a ona miała zaledwie 1.55 m.
 -Jeszcze do żadnego. -przyznała smutno- Nie mam kompletnie pomysłu, gdzie mogłabym się nadawać.
 -Ja należę do klubu kendo, może ty też byś chciała?
 -Mogę spróbować. Czemu wybrałaś akurat kendo?
 -Mój ojciec miał dojo, które dobrze prosperowało. Kiedy zachorował zaczęliśmy tracić klientów, a jak umarł dojo całkiem upadło.-mówiła z uśmiechem na twarzy-Ja i Shin-chan postanowiliśmy je wznowić.
 -To smutne...
 -Nie przejmuj się w końcu nam się uda.
          Kagura poszła zapisać się do klubu. Było jej przykro, wiedziała jak się czuje osoba, która straciła rodzica. Humor jej się poprawił, kiedy okazało się że nauczyciel, który prowadził te zajęcia połamał nogę i zastępuje go Sakata. Dziewczyny poszły się przebrać. W szatni Yato poznała Kyuubei, z którą ćwiczyła Otae. Kagura zmartwiła się trochę tym, że nie będzie miała pary, ale pomyślała, że na pewno ktoś się znajdzie. Na szczęście Shinpachi także zapisał się do tego klubu i dziewczyna miała już z kim ćwiczyć. Wszystko układało się po jej myśli. Cieszyła się do puki nie zobaczyła Okite Sougo, stojące z kolegami. No to się nieźle wkopałam pomyślała. Przecież jest tyle klubów, a on musiał wybrać akurat ten co ona. Wspaniale. Może jej nie zobaczyły do końca treningu i  będzie miała spokój? To możliwe, jest tu ze 20 osób. Niestety. Ujrzał ją gdy chciała się schować za Tae. Uśmiechną się sadystycznie. Kiedy Gintoki kazał dobrać im się w pary, Sougo wsadził w dupę drewniany miecz koledze. Ten zaczął zwijać się z bólu.
 -Szefie! Zaki nadział się na mój miecz!
 -Niech ktoś pójdzie z Yamazakim do pielęgniarki.-powiedziała Gin
Okita spojrzał wymownie na Shinpachiego.
 -Ja z nim pójdę!-szybko odparł
 -Nie, Shinpachiiii!- krzyknęła Kagura
 -Kagura ćwiczysz z Soichiro.- rzekł nauczyciel.
 -Jestem Sougo.
 -NOOOO, HERPES MI! HERPES MI NOW!!- wrzasnęła dziewczyna
 -Przecież mówię, Sofa.
 -Sou... Mniejsza z tym.-uśmiechnął się i popatrzyła na Kagurę.
 -HERPES MIIII!- wrzeszczała jeszcze głośniej.
 -Mówi się "help mi', idiotko!- powiedział Okita- Naprawdę jesteś aż tak tępa?!
 -Zamknij się!
 Zaczęli się bić. Wszyscy przyglądali się im z politowaniem i wspólnie uznali ich za szkolnych kretynów. W końcu Sakata rzekł:
 -Ciesz się, że wszyscy jak na razie dobrze się dogadują. Zaczynamy ćwiczyć.
               Cały trening wszyscy ignorowali Sougo i Kagurę. Nic poważnego im się nie stało. Podrapali się, porwali sobie ubrania i takie tam. Było trochę groźnie, gdy Yato ściągnęła z głowy bandaż Okity, skoczyła na niego, zaplątała mu go na szyję i zaczęła go nim dusić, ale ten zrzucił ją i z wielkim hukiem spadła na podłogę. Aktualnie dziewczyna wracała obolała i strasznie zła do domu. Dlaczego ten debil nie może mnie zostawić spokoju? Nie może mnie po prostu ignorować? Ale nie mam zamiaru się poddać. Wygram z tym sadystą.-myślała tylko o tym. Kiedy dotarła do domu położyła się na łóżko ociężale i natychmiast zasnęła.




środa, 22 stycznia 2014

Rozdział 3.


         Kagura smacznie spała, kiedy obudził ją straszliwy huk. Hałas wydobywał się z góry. Otworzyła zaspane oczy i sprawdziła godzinę na komórce. Było 10 po północy. Wściekła zerwała się z łóżka, wzięła parasol, weszła na krzesło i zaczęła nim walić w sufit.
 -Uspokoić się palanty! Ludzie chcą tu spać!-krzyczała
Znowu huknęło. Dziewczyna zeskoczyła z krzesła i pobiegła do mieszkania, z którego wydobywały się głośne dźwięki. Zaczęła uderzać w drzwi.
 -Może się państwo mnie łaskawie przeprosić!
Nikt nie otwierał. Złapała za klamkę, drzwi były otwarte, więc weszła do środka.
 -Dobry wieczór! Czy...
 -Oj, oj gówniaro wiesz, która jest godzina?! Nie nachodzi się ludzi o tej porze!-krzyknął mężczyzna, wychodzący z kuchni z puddingiem. Yato patrzyła się przez chwilę na niego i po chwili wrzasnęła radośnie:
 -Sensei! Jesteśmy sąsiadami!
To był jej wychowawca. Spojrzał się na nią, próbując sobie ją przypomnieć. No tak, to była ta idiotka, która pobiła się z tamtym kretynem. Na pewno będą z nimi same kłopoty.
 -O, to ty, Kagura, czemu zaszczycasz mnie swoją obecnością?
 -Mógłby pan tak nie hałasować ja tu próbuje spać!
 -Wydaje mi się, że ty jesteś jedyną osobą, która tu hałasuje!
 -Tylko to nie ja wydaję dźwięki, jakby skakało tu stado słoni!
 -Po pierwsze słonie nie skaczą...-nie skończył, bo ktoś z sąsiadów zaczął walić w ścianę- Mogłem przewrócić kilka rzeczy, idąc do kuchni. Już będę cicho idź spać.
Dziewczynie zaczęło burczeć w brzuchu, tak głośno, że usłyszał to Gintoki. Kagura patrzyła na budyń, wzrokiem małego szczeniaczka.
 -Może coś byś zjadła?
       Po godzinie w mieszkaniu mężczyzny nie było już nic do jedzenia, oprócz miski ryżu, którą Yato kończyła jeść.
 -Ej, ty, cholerny bachorze jaką pojemność ma twój żołądek?-mówił zdesperowanym głosem-Zrobiłem zakupy na cały tydzień, a ty wyżarłaś to w niecałą godziną. W domu cię nie karmią, cy co? Wiesz jaki jestem głodny? Jak mogłaś zjeść MÓJ pudding? Zapamiętaj nigdy nie dotykaj moich słodyczy!
 -Gin-chan, nie przeżywaj tak, jak chcesz dam ci sukonbu (wodorostożelki).
 -Nie denerwuj mnie. Wiesz Kagura-chan, nie chcę cię wyganiać, ale wypierdalaj.
 -Ha ha, jesteś taki zabawny .^^
 -To nie był żart.
 -Dobrze już dobrze, do zobaczenia. O i przyjdę rano na śniadanie.
 -A co masz zamiar wpierdzielić mi jeszcze meble?
Zignorowała go i pobiegła skocznie w stronę drzwi.
 -O właśnie Gin-chan, co za idiota zostawia na noc otwarte drzwi?
Sakata wypchną ją z mieszkania. Szczęśliwa zbiegła po schodach. Już ma darmową wyżerkę i sporo zaoszczędzi. Weszła do mieszkania.
 -O cholera, zostawiłam otwarte drzwi.
Zaczęła się rozglądać, na szczęście nic nie zginęło. Spojrzała na zegarek było wpół do drugiej. Poszła do łazienki umyć zęby, a potem położyła się spać.

wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 2


       Następnego dnia Kagura obudziła się w wyśmienitym nastroju. Pierwszy raz w życiu cieszyła się z rozpoczęcia roku szkolnego. No ale dziś idzie do liceum i w dodatku nikt jej tu nie zna. Czy może być lepiej? Poszła do łazienki, później wróciła do sypialni, po wodorostożelki (nie miała nic innego do jedzenia). Wychodząc z pokoju, chwyciła torbę i przejrzała się w wielkim lustrze, stojącym koło drzwi. Marynarski mundurek był lekko przyduży, ale wyglądała całkiem ładnie. Postanowiła wcześniej wyjść. Sprawdziła jeszcze tylko na mapie jak dojść do szkoły. Wzięła ze sobą parasol, choć nie zapowiadało się na deszcz, ale nigdy nic nie wiadomo. Zejście po schodach jak zawsze było bardzo męczące, ale nie to popsuło jej humor. Wściekła zrobiła się dopiero wtedy, gdy zauważyła ciasto, które wyrzuciła wczoraj przez okno.
 -No tak, żaden pies nie chciał dotknąć tego gówna.-mówiła sama do siebie- Cholerny sadysta. Niech ja go tylko dopadnę to pożałuje. Zrobić takie świństwo takiej przeuroczej dziewczynie. Ten drań...
Nagle się zatrzymała. Gdzie ona  w ogóle jest? Dookoła były tylko domy jednorodzinne. Jak mogła się zgubić? Przecież szkoła jest tylko kilka ulic dalej. Pogratulowała sobie głupoty. Jednak było trzeba wziąć mapę. Musi się kogoś spytać o drogę. Zaczepiła jakąś kobietę.
 -Dzień dobry, przepraszam czy mogłaby...
 -Nie mam czasu dziecko, śpieszę się.-przerwała jej
 -Ale chciałam się tylko zapytać...
 -Zapytaj kogoś innego.
Kagura próbowała jeszcze z kilkoma osobami, ale reakcje były podobne. W zasięgu jej wzroku nie było żadnego sklepu. Usiadła na chodniku opierając się o jakiś budynek. Sprawdziła godzinę, miała 10 minut. Już chciała się rozpłakać i wtedy usłyszała znajomy głos.
 -O, chińska dziewczynko jak smakowało ciasto?
Ujrzała tego idiotę ze wczoraj. Patrzył się na nią z wyższością i z pogardliwym uśmiechem.
 -Spłoniesz w piekle, pieprzony sadysto.- odpowiedziała chłodno.
Dziewczyna wstała, otrzepała spódniczkę i złapała chłopaka za fraki.
 -Jak mogłeś dać mi ciasto z tabasco, gnoju?!- wrzeszczała ze wściekłą miną.
 -Mama ci nie mówiła, żeby nie brać od nieznajomych słodyczy?- zapytał nadał się szyderczo uśmiechając.
 -Ty...-popatrzyła na jego mundurek-Chodzimy do tej samej szkoły?
 -Ta, najwidoczniej.
Dziewczyna znowu sprawdziła godzinę.
 -Zostało 7 minut, nie możemy się spóźnić! Rusz się!-krzyknęła i zaczęła biec.
Chłopak patrzył na nią z politowaniem.
 -Czemu nie biegniesz?-spytała zdziwiona
 -To w drugą stronę, kretynko.
 -Przecież wiem!-zarumieniła się. Cieszyła się, że spotkała kogoś ze swoje szkoły, nawet jeśli był to ten idiota.
        Ku wielkiej radości dziewczyny, dotarli przed czasem. Gdy wchodzili do szkoły, chłopak popchną Kagurę, aby wejść pierwszy, z taką siłą, że się przewróciła. Wstać pomogła jej jakaś dziewczyna.
 -Nic ci się nie stało?-zapytała przejęta
 -Nie, nic. Dziękuje za pomoc.
 -Nie ma sprawy. Musimy się pośpieszyć, bo jeszcze nie zdążymy. Nazywam się Shimura Tae, a ty?
 -Yato Kagura.
 -Kagura-chan to bardzo śliczne imię.
 -Dziękuje. Tae-san, dopiero zaczynasz uczyć się w liceum?
 -Nie, od dziś zaczynam 3. klasę. Naprawdę wyglądam tak młodo?
Yato spojrzała  na jej biust. "Na szczęście nie tylko ja będę w tej szkole taką dechą" pomyślała.
 -Nie, ależ skąd. Miałam nadzieje, że może ktoś miły będzie chodził ze mną do klasy.-powiedziała ze zbyt miłym uśmiechem.
 -Nie martw się, na pewno będziesz miała pełno miłych osób w klasie. Zaczynasz pierwszy rok, prawda? Mój brat ma tyle lat do co ty, może będziecie w jednej klasie. Jest bardzo miły.
 -Mam nadzieje. Tae-san...
 -Mów mi Otae-chan.
 -Dobrze. Otae-chan, jesteś pierwszą uprzejmą osobą, którą spotkałam w tym mieście.
        Rozmawiały przez całą drogę. Na uroczystość przybyły na styk. Kagura dowiedziała się, że chodzi do klasy 1 b. Jej wychowawca to Sakata Gintoki, który całkowicie wygląda jak przygłup. No cóż, nie ocenia się ludzi po pozorach, tak uczyła ją mama. Później wszyscy musieli udać się do sal. Klasa 1 b znajdowała się na parterze. Dziewczynie nie zajęło dużo czasu, aby ją znaleźć. Przed drzwiami znowu spotkała tego idiotę.
 -Za jakie grzechy? Boże czym ja ci zawiniłem?-mówił z miną męczennika-Czemu mnie karzesz obecnością tej tępej...
 -Ja tu jestem, gnoju!-zaczęła wrzeszczeć wściekła
 -Właśnie dlatego rozpaczam.
 -Powinieneś być wdzięczny, że możesz przebywać w towarzystwie tak czarującej niewiasty.-powiedziała z zuchwałą miną.
 - Moje wymiociny są bardziej czarujące.
Kagura miała zamiar uderzyć chłopaka parasolką, ale się odsuną. Rzucili się na wejście, potrącając przy tym kilka osób. Weszli (jeśli tak to można nazwać) w tym samym czasie. Pomyśleli o tym samym "Ostatnia ławka koło okna". Zaczęli biec w jej stronę. Miejsce było zajęte, więc dziewczyna zrzuciła okularnika, który tam siedział. Usiadła na krześle i mocno się go trzymała.
 -Buahahahaha i co teraz zrobisz, sadysto?!-wydzierała się z satysfakcją w głosie
Brązowowłosy spokoje  podążył w stronę okna i otworzył je. Podszedł do dziewczyny, która wykrzykiwała "I jak smakuje porażka?!", wziął ją  oraz krzesło i wyrzucił przez okno. Przesuną krzesło z ławki obok, usiadł na nim, nałożył słuchawki i zaczął słuchać muzyki jak gdyby nigdy nic. Wszyscy przyglądający się tej scenie z niedowierzaniem, wyglądali teraz przez okno, czy dziewczynie nic się nie stało. Kagura podnosiła się wolno, była cała obolała i do tego miała krwotok z nosa.
 -Hahahahahahaha- zaczęła cię śmiać jak psychopatka. Wszyscy patrzyli na nią ze strachem. Yato wzięła krzesło i rzuciła je przez okno. Trafiła centralnie w swojego szczerze znienawidzonego wroga.
Upadł na podłogę, po chwili wściekły podniósł się. Miał mocno rozcięte czoło. Dziewczyna wchodziła w tym czasie przez okno. Chłopak zaczął iść w jej stronę, klną przy tym jak szewc i w tym momencie ktoś złapał go za ucho.
 -Oj, oj czy nie wiesz, że mężczyzna nigdy by nie uderzył kobiety?-powiedział nauczyciel
 -Auł, szefie czy to coś wygląda jak kobieta? I to ona zaczęła.
 -To coś?!- krzyknęła wkurzona dziewczyna.
 -Może i ma plecy z przod... W każdym razie nie obchodzi mnie o co poszło i czyja to wina. Dzisiaj jest pierwszy dzień szkoły, więc wam odpuszczę. Idźcie teraz do pielęgniarki. O i jak się nazywacie?
 -Yato Kagura, miło mi was wszystkich poznać-uśmiechnęła się.
Wszyscy dookoła patrzyli na nią z miną niczym mem oh god why. Mieć taką idiotkę w klasie, to źle się skończy. Wszyscy oprócz niej znali się z gimnazjum i wiedzieli z kim lepiej nie zaczynać, a ona zadarła z największym sadystą jaki chodził po ziemi.
 -Okita Sougo.-rzucił ze znudzoną miną, chłopak, któremu coraz mocniej leciała krew.
 -Idźcie już, bo się wykrwawicie. Nie pozabijajcie się po drodze, gnojki.
Wyszli bez słowa.
 -Ty idioto jak mogłeś mnie wyrzucić?!
 -Nie wiesz co się robi ze śmieciami?
Sougo dostał z pięści w brzuch. Zaczął się zwijać z bólu.
 -Ty kurwo...
 -CO POWIEDZIAŁEŚ?!!!
Chciała jeszcze raz walnąć chłopaka, ale złapał ją tym razem bardzo mocno za nadgarstek.
 -Aaaaaa! Puść mnie!!!
Z jakiejś sali wyszedł łysiejący nauczyciel.
 -Co tu się dzieje?!
 -Szukamy pielęgniarki.-odpowiedział chłopak
 -Pokaże wam drogę.
 -Dziękujemy.
          Chwilę później byli na miejscu.
 -Więc co wam się stało? - spytała pielęgniarka
 -Wyrzucił mnie przez okno.
 -Rzuciła we mnie krzesłem.
Popatrzyła na nich jak na idiotów.
 - Boże co się dzieje z młodzieżą. Mam na imię Tsukuyo. A wy?
 -Sougo.
 -Kagura.
 -Nie no, rozmowa z wami naprawdę się klei.
 -Miło.
 -Fajnie.
 -No dobra, Kagura-chan najpierw zajmę się twoim nosem. Sougo poczekasz chwilę.
 -Ta.
Chwilę zajęło zanim przestała krwawić.
 -Na szczęście nie masz złamanego nosa. Powinnaś się cieszyć. Upadek z wysokości półtora metra musi boleć. Powinnaś iść teraz do szpitala, sprawdzić czy nie masz trzęsienia mózgu. Wezwę rodziców.
 -Nie trzeba! Poradzę sobie.-uśmiechnęła się przestraszona.
 -Jak uważasz.
 -To do widzenia!
 -Do widzenia
          Wróciła do mieszkania. Wzięła prysznic i rozmyślała o tym co się dzisiaj wydarzyło. Ten dzień z pewnością nie należał do najlepszych w jej życiu. Przecież jakby poszła do szpitala, musiałaby wezwać ojca. O i znowu zapomniała zrobić zakupów, była taka głodna, ale nie chciało jej się nigdzie wychodzić. Kiedy skończyła się myć, poszła do łóżka i natychmiast zasnęła.
***
Uch, drugi rozdział za mną^^. Długo to trwało, ale tak naprawdę pisałam go tylko kilka godzin. Błędów pewnie pełno-,-, sory. Wydaje mi się, że nie wyszło jakoś bardzo masakrycznie.